Czy to ma sens, czyli znane i czytane
Czy opłaca się nagrywać podcasty o powieściach Gaimana? Czy jest sens robić spoilery przy omawianiu losów Jekylla i Hyde’a? Co łączy NBA, grzyby, Dunkierkę i C3H6O3? Czy Jerry i Mando lubią Dragon Balla? Czy książki znane naprawdę są znane? Jak wyjść z własnej głowy? Jak zwalczyć pogardę i zniesmaczenie? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w najnowszej solówce Szymasa, dostępnej wyłącznie w Konglomeracie Podcastowym.
Podcast: Play in new window | Download


We wstępie porównujesz dwa zupełnie inne zjawiska. Ja nie znam Gaimana w ogóle. I przez „w ogóle” mam na myśli, że jestem w stanie wymienić z głowy 3–4 tytuły i to jest cała moja wiedza na temat Gaimana. „Jekyll i Hyde” czy „Frankenstein” to tytuły, które weszły do mowy potocznej. Nie ma sensu bawić się w spoilery na ich temat.
Druga rzecz to grupa docelowa. Kurde ja nie wiem jaki grzyb rośnie za oknem ale mnie to nie obchodzi i nie planuje się dowiadywać. To samo tyczy się pozostałych przypadków. NIGDY nie będę czytał informacji o grzybach, nie będę szukał podcastów o grzybach a tym bardziej ich słuchał. Jeśli ktoś trafił na twój podcast to wie co to jest Frankenstein czy JiH. I tak jak mówisz LUDZIE MAJĄ RÓŻNE ZAINTERESOWANIA. Sam podajesz tradycyjnie skrajne przykłady że ktoś interesuje się szydełkowaniem a dla ciebie to jest kosmos więc dla niego JiH może być kosmosem. Powtarzam, skoro ta osoba się tym nie interesuje to nie będzie słuchać twojego podcastu na ten temat. A jeśli to trochę zawęzimy czyli skupimy się na miłośnikach literatury fantastycznej to bez problemu mogą trafić się osoby, które nie znają Kinga, Gaimana czy innych pisarzy ale kur*wa każdy wie co to jest JiH. No stary.
Poza tym gdzieś trzeba ustalić jakąś płynną granicę by nie popaść w absurd. Czyli jak z Jerrym recenzujemy komiks „Darth Vader” to mamy zakładać, że odbiorca nie widział filmów i nie wie czyim Vader jest ojcem? Powtarzam jeszcze raz, jeśli uważasz, że finał JiH jest spoilerem to w takim razie początek też jest spoilerem dla osoby, która w ogóle nie zna tytułu. Dla mnie początek każdej książki Gaimana będzie spoilerem bo nie znam żadnej z nich. Czemu dbasz bym nie poznał finału ale chcesz mi chamie zdradzić początek? 🙂
Przyjmują tylko argument z młodym odbiorcą.
PS. Ej ja ci nie pisałem, że nie ma sensu nagrywać podcastu o „Kodzie LD”? Ja nie czytałem niczego Dana Browna.
Nie chodzi o spoilery do Gaimana, tylko o to bzdurne przekonanie, że „wszyscy znają [przeczytali/obejrzeli/zrozumieli] X”.
No tak, ale ja czasem wchodzę na strony o hydraulice czy grzybach, gdy mi rura w domu pójdzie lub gdy jadę do lasu. To nie moje zainteresowanie, ale nadal bywam targetem serwisów z tym związanych. To nie jest tak, że jaram się horrorem, więc czytam i słucham tylko o horrorze. Czytam i słucham o tysiącu różnych rzeczy.
To jakim cudem w przeciągu dwóch tygodni trafiłem na kilkanaście osób, które nie kojarzyły tego faktu? 😛 I na kilkadziesiąt, których wiedza na ten temat ograniczała się do minimum? Mhm?
No dobra, ale co wówczas, jeżeli ktoś chce po raz pierwszy w życiu przysiąść do SW? Dla mnie SW to czarna magia. Kojarzę memy z Luke, I’m your father, ale w sumie to nie wiem, co i jak (czy/kiedy to się pojawia w filmach, czy to prawda, czy zmyła). Nie mówię, że przy komiksie o Vaderze masz ukrywać ten fakt, ale jakbym czytał stricte spoilerowe recenzje filmów, a autor nie zaznaczyłby, że spoileruje, to ostro bym się wkurzył. Jeżeli zaznaczysz, że jedziesz spoilerami, spoko, ale jeżeli jedziesz spoilerami i nie zaznaczasz tego, bo Twoim zdaniem wszyscy to już znają, toś cham i nie wiem, po cholerę w ogóle recenzujesz, skoro wszyscy znają?
Wiesz, że pieprzysz od rzeczy? :> Zaraz napiszesz, że dla Ciebie tytuł i okładki są spoilerami, co będzie głupotą i czymś zupełnie niezwiązanym z tym podcastem…
Pytałem Was o to na FB. Mówiłem chyba, że będę czytał m.in. Browna, Ludluma i Pottera. Zrozumiałem, że waszym zdaniem nie ma sensu recenzować tak popularnych rzeczy.
Mando, znowu pieprzysz. 99,99% czytelników? 99,99% czytelników zna co…? Żyjesz tą bzdurną fandomową iluzją, że „wszyscy wokół mnie czytają/oglądają/ogrywają to, co ja i to, co jest moim zdaniem popularne ciekawe”. To tak nie działa. Wręcz przeciwnie.
A poza tym strefa BEZspoilerowa ma sens jeszcze z jednego względu – jak jesteś świeżo po seansie/lekturze, to może Cię nudzić, ale za rok, dwa, trzy może się okazać, że mało co pamiętasz i gdyby nie wprowadzenie, to nie miałbyś pojęcia, o czym jest dany tekst czy podcast.
Stary ja ty zrozumiałeś, że ja ci odradzałem recenzowanie Gaimana (którego nigdy nie czytałem), Browna (którego także nigdy nie czytałem) czy Ludluma (którego… uwaga… także nigdy nie czytałem) sugerując ci, że to każdy zna i nie ma sensu o tym mówić… to weź ty się wyśpij i może jeszcze raz spytaj tych kilkunastu osób o Jekylla i Hyde’a.
A porównanie do hydrauliki czy grzybów nadal jest bez sensu. Rozumiem, że jak sporadycznie zaglądasz na takie strony by coś sprawdzić to chcesz by cię subtelnie zainteresowano tematem a broń boże unikali konkretów by ci nie spoilerować 🙂
Nie pamiętam, o które dokładnie tytuły Was pytałem 😛 Chyba o Browna. Bo w sumie o Ludlumie to już Wam pisałem na bieżąco, co o tym myślę. Gaiman to dawne czasy i wtedy obyło się bez konsultacji.
Ma sens. Bo gdy pytasz randomową osobę o Pottera, LotRa czy GoT, to równie dobrze możesz zapytać o to, czy pod domem ma topolę czy brzozę.
Mando, ja w tym podcaście prawie nie mówię o spoilerach, a Ty się ich doczepiłeś i piszesz tak abstrakcyjne rzeczy, że głowa mała 😛
Mando, tak samo wszyscy wiedzą, o co chodzi z Brownem. Jezus miał dziecko. Koniec.
Ok, jeżeli chodzi o mnie to koniec dyskusji. Nie rozumiem o co ci chodzi w podcaście, nie rozumiem komentarzy. Jasno chcę tylko podkreślić, że NIGDY nie powiedziałem nikomu, że jakieś tytuły są nie warte recenzji bo każdy je zna. Szczególnie, że sam nie znam żadnego z nich ale to akurat kwestia drugorzędna. Absurdalnym jest dla mnie stwierdzenie, że coś jest tak znane, że bez sensu o tym mówić i nigdy by mi coś takiego nawet do głowy nie przyszło. Mogłem powiedzieć, że samemu trudniej mi mówić o takich rzeczach bo trochę straciłem obiektywizm. Przykładowo recenzuję masę tytułów z uniwersum Star Wars ale nigdy nie omówiłem samych filmów. Rok temu robiłem kolejną powtórkę z całego Pottera i nawet nie pomyślałem o tym by zrobić serię podcastów. Jednak nie uważam, że taka seria byłaby złym pomysłem. Wręcz przeciwnie jest to doskonały pomysł, na który ja sam po prostu nie miałem pomysłu bo przy niektórych tytułach całkowicie straciłem obiektywizm, Jeśli prowadziliśmy tego typu wymianę zdań to musiałeś mnie źle zrozumieć albo ja nie wyraziłem się dostatecznie jasno.
Możliwe, że to po prostu drobne nieporozumienie. My o tym jakoś szczególnie nie dyskutowaliśmy. Ot któregoś dnia coś napomknąłem i uznałem, że w sumie to może lepiej odpuścić, a potem coś mi się odmieniło, bo właśnie rozmawiałem z różnymi osobami o tych książkach i się okazywało, że wszyscy kojarzą, ale mało kto czytał… zresztą teraz to już nieważne, bo podcasty zostały w dużej mierze nagrane, Konglomerat wystartował, więc teraz tylko śmierć mogłaby mnie powstrzymać przed publikacją 😛
Szymas, według mnie w podcaście sprowadziłeś do jednego pytania, połączyłeś kilka rzeczy, które są zupełnie nieprzystające. Po kolei:
Mój komentarz o granicach ignorancji i zniesmaczeniu nie jest związany z tym, że moim zdaniem każdy zna takie klasyki jak „Frankenstein”, czy „Jeckyll i Hyde”. Ba, ja nawet nie uważam, że każdy musi znać te książki. Ba, ja sam mimo kilku prób nie przeczytałem „Frankensteina”. Ale te konkretne dzieła weszły do mowy potocznej. Każdy zna powiedzenie „potwór Frankensteina” i każdy powie o kimś kto jest wyjątkowo zmienny, że jest jak Jeckyll i Hyde. Nie trzeba znać niuansów fabuły aby znać te bazowe koncepty i właśnie one nie są moim zdaniem spojlerem. Spojlerem może być finał (co się dzieje z Potworem/Doktorem), ale według mnie w ogóle przy tego rodzaju książkach to omawianie bez zasygnalizowania bazowego konceptu jest co najmniej problematyczne. Jak ocenić „Frankensteina” bez poruszenia kwestii tak podstawowej jak pochodzenie monstrum? Jeżeli uważasz coś takiego za spojler, to trzebaby choćby usunąć mnóstwo potocznych powiedzonek opartych o Biblii (hiobowe wieści, żona lota, salomonowa mądrość), przecież ile to spojlerów! O Jezusie nawet nie wspomnę!
Mówię, że łączysz rzeczy nieprzystające, bo wychodzisz od rzeczy funkcjonujących w szerokim obiegu, w języku potocznym (czyli dotykasz kwestii spojlerów) i schodzisz od razu na Gaimana. którego ja czytałem tylko parę opowiadań. Mówisz o Rowling, którą ja też czytałem dość późno. Mówisz o tym, czy warto recenzować rzeczy popularne i uważane za powszechnie znane. A to jest zupełnie oddzielny temat od pierwszego. Czy warto? Tak. Czy powie się coś nowego? Często nie. Ale po pierwsze możesz dotrzeć do osób, które tematu nie znają, albo Twoi dotychczasowi czytelnicy/słuchacze dowiedzą się jak Ty oceniasz ich ulubione dzieło.
A kwestii różnych zainteresowań jest w ogóle dla mnie niejasna. Z jednej strony to jest oczywiste, ale z drugiej strony jaki to ma wpływ na sedno tematu? Że jak interesujesz się horrorem to nie warto „oczywistych” rzeczy recenzować, albo wręcz odwrotnie, warto bo możesz dotrzeć do ludzi, którzy się horrorem nie interesują? Dla mnie takie podejście jest bezcelowe. Warto bez względu na target. Po prostu dla zainteresowanych trzeba zaoferować coś więcej, albo bazować na autorskim podejściu i opinii.
No właśnie prawie nikt nie wie, że powinno się mówić „potwór Frankensteina”, co już świadczy o tym, że ludzie mają małe pojęcia na temat tej „mowy/wiedzy potocznej”. Ale gdzie ja powiedziałem cokolwiek o spoilerach przy Frankensteinie? Wy mi cały czas coś wciskacie, a ja wciąż tylko powtarzam, że to wszystko nie jest „powszechnie znane” / „wiedzą potoczną” etc. Żeś się uczepił tych spoilerów. Wychodzę od tego, że z wywiadu środowiskowego wynika, iż przeceniasz ludzi.
Wpływ ma taki, że gdy rozmawiam ze studentami filologii na zajęciach związanych z popkulturą o wspomnianych pozycjach, to mam prawo wymagać pewnej wiedzy, ale ogólnie nie powinno się zakładać, że każdy zna klasykę/kanon/bestsellery, bo komuś może to zwisać i powiewać, bo on/ona zamiast czytać Kinga prowadzi zielnik albo w ogóle żyje tylko insta, snapem i fejsem.
Żem się uczepił spojlerów, bo zacząłeś podcast od mojego narzekania, że spojlery do J&H są bez sensu. I dla mnie to, że Frankenstein jest często synonimem potwora nie ma znaczenia. W mowie potocznej funkcjonuje jako Potwór i to jest kluczowe w tej dyskusji. I tu nie chodzi o kanon czy bestsellery. Wyraźnie podkreślę, nie ma sensu wrzucać do jednego worka czegoś co jest synonimem pewnych rzeczy w mowie potocznej z czymś co się komuś może mienić klasyką. To są dwie osobne kwestie.
Tak w ogóle, to pierwotnie chciałem powiedzieć, że nawet taki Potter, Wiedźmin czy Brown mogą być dla kogoś czymś jeszcze nieznanym, więc zamierzam nagrywać o wszystkim, co będę powtarzał / nadrabiał 😛 Reszta doszła spontanicznie :>
Czy warto recenzować Gaimana, Rowling i inne znane nazwiska? Jasne, że tak!
Tutaj raczej nie chodzi o to, czy jesteśmy w stanie wnieść do tematu coś nowego i nawet czy taki podcast dotrze do kogoś kto nigdy nie słyszał o Potterze i nie spotkał się z żadnymi opiniami na jego temat. To są zjawiska na skalę światową, wypromowane i zakorzenione w popkulturze na tyle, że jest to zadanie graniczące z cudem.
Takie recenzje robi się a) dla siebie b) dla stałych (obecnych/przyszłych) słuchaczy, którzy po prostu lubią podcast, lubią autora i są już na tym etapie, że chętnie poznają jego opinię na dowolny temat, nawet o 753 odcinku Klanu jeśli tylko będzie miało to sens, będzie zabawne, zaskakujące etc.
Natomiast co do spoilerów, wydaję mi się, że w dobrym tonie jest i powinno być regułą poinformowanie na początku, czego od podcastu należy się spodziewać. O czym i dlaczego będzie się rozmawiało, i czy pojawią się spoilery. To tak jak w rozmowie między znajomymi. Warto zadać najpierw pytanie, czy ktoś coś widział, przeczytał, zna, zanim zacznie się dyskusję na dany temat.
Przykładowo znajomy stwierdził, że nie przejmuje się niczym i spoiluje ludziom Grę o Tron jak leci, bo przecież książka została wydana w naszym kraju w 2003 roku, a serial ma już 6 sezonów, więc wszyscy co chcieli mogli do tego czasu nadrobić. Buractwo i tyle moim zdaniem.