Egoiści czy marzyciele, czyli co nieco o La La Land i Whiplash

Wybra­łem się (ja=Jerry) z Żoną na „La La Land”, któ­ry to film jest ponoć eska­pi­stycz­nym, hol­ly­wo­odz­kim hoł­dem dla marzy­cie­li. Czy napraw­dę?  Dla­cze­go finał wywo­łał we mnie tak nega­tyw­ne odczu­cia? Co wspól­ne­go ma „La La Land”, z debiu­tanc­kim dzie­łem Cha­zel­le­’a, czy­li „Whi­pla­shem” i dla­cze­go nie podo­ba mi się wymo­wa obu fil­mów? Posłu­chaj­cie i podziel­cie się swo­imi wrażeniami!

 

Michał Rakowicz

Redaktor Carpe Noctem i współtwórca Konglomeratu podcastowego. Miłośnik horroru, kryminału i fantastyki w niemal każdej postaci, nieustannie walczący z pokusą dokupienia kolejnej książki i komiksu do systematycznie puchnącej kolekcji.

4 thoughts on “Egoiści czy marzyciele, czyli co nieco o La La Land i Whiplash

  • 2 marca 2017 at 18:10
    Permalink

    War­to posłu­chać wywia­dów z Cha­zel­lem, La La Land powstał w jego gło­wie jesz­cze przed Whi­pla­shem, kie­dy to nie wie­dział, w któ­rą stro­nę pój­dzie jego karie­ra i począt­ko­wo chciał zostać muzy­kiem ale zre­zy­gno­wał z tego pomy­słu, zre­ali­zo­wał się w inny spo­sób i osią­gnął nie­spo­dzie­wa­ny suk­ces. Więc wybrał zakoń­cze­nie, któ­re czuł po pro­stu i ja je kupi­łem. Dodat­ko­wo za mło­du naoglą­dał się musi­ca­li, wie­le na nie­go wpły­nę­ło i La La Land czer­pie gar­ścia­mi z innych tytu­łów, a gorz­kie zakoń­cze­nie jest żyw­cem wyję­te z Para­so­lek z Cher­bo­ur­ga. Fakt, przez barw­ną opra­wę audio­wi­zu­al­na mar­ke­ting sprze­da­wał ten film jako roman­tycz­ną pozy­tyw­ną histo­rię, ale czy chciał­byś żeby tra­iler poka­zy­wał te smut­niej­sze momen­ty i roz­cza­ro­wa­nia? Ja raczej nie 🙂 I nie żału­je bo ten film to uczta dla oczu i uszu, a od jakie­goś cza­su podo­ba­ja mi się gorz­kie zakończenia. 

    Przy Whi­plash byłem prze­ra­żo­ny ter­ro­rem jaki dzie­je się na ekra­nie, a nie zasta­na­wia­łem się nad tym czy głów­ny boha­ter speł­ni swo­je marze­nie i czy wybrał odpo­wied­nią dro­gę do tego 😛

    • 2 marca 2017 at 19:23
      Permalink

      Wiesz co, ja bym nie miał pro­ble­mu z gorz­kim zakoń­cze­niem. Ale 1) to nie ma sen­su w kon­tek­ście całej opo­wie­ści (nic, ale to nic mi nie tłu­ma­czy dla­cze­go musie­li się roz­stać) 2) tak jak argu­men­to­wa­łem to przez parę minut 😉 dla mnie kon­klu­zja albo marze­nia, albo miłość jest bar­dzo kon­tro­wer­syj­na. Bo co do stro­ny audio-wizu­al­nej to peł­na zgoda. 

      No a wiesz, tym bar­dziej finał i jego wymo­wa powin­ny w widzach wywo­ły­wać nega­tyw­ne emo­cje. A ku moje­mu zasko­cze­niu, więk­szość uwa­ża to za hap­py end 😉

  • 3 marca 2017 at 18:12
    Permalink

    Jest tak jak mówisz. Tyl­ko że to nic złe­go posta­wić marze­nie nad czło­wie­ka. Choć brzmi to zda­nie brzmi okrut­nie, nie sądzisz 😉 Cha­zel­le opo­wia­da histo­rie któ­re przez pry­zmat spoj­rze­nia na tra­dy­cyj­ne war­to­ści są nie­do­pusz­czal­ne. A co gor­sza robi to w dość naiw­ny spo­sób. Bo u nie­go nie ma kom­pro­mi­sów, a nawet sytu­acji któ­re by z kom­pro­mi­sów zwal­nia­ły. U nie­go jest dwie dro­gi, a jaka­kol­wiek pró­ba połą­cze­nia ich jest zanie­cha­na. Jeśli jed­nak przy­mknąć oko na to, jestem w sta­nie zro­zu­mieć jego spojrzenie. 

    Tak na praw­dę, reży­ser zada­je tu nie­wy­god­ne pyta­nia. Poka­zu­je że zwią­zek, rodzi­na, przy­ja­cie­le to czas. Jeśli nie zain­we­stu­je­my w nich tego cza­su, to się roz­pad­nie. Ale co jeśli mamy pasję, jeśli czu­je­my siłę by stwo­rzyć coś wiel­kie­go, może war­to by się to roz­pa­dło. W koń­cu związ­ki, rodzi­na, przy­ja­cie­le roz­pa­da­ją się cza­sa­mi same z sie­bie. A my zosta­je­my z niczym. Marze­nia też cza­sa­mi się nie speł­nia­ją. Cha­zel­le poka­zu­je widzom że mają wybór. Że sko­ro jeste­śmy róż­ni, może miłość nie jest dla każ­de­go, może lepiej byśmy się czu­li gdy­by­śmy byli sami, a może nigdy nie znaj­dzie­my rów­no­wa­gi. Ja widzę w tych fil­mach jed­nak pochwa­łę wybo­rów, tyl­ko twór­ca sku­pił się na tych mniej oczy­wi­stych. Bo gdy­by boha­te­ro­wie zosta­li bied­ny­mi tram­pa­mi, ale na koń­cu przy­tu­le­ni wpa­try­wa­li­by się w zachód słoń­ca, to byśmy uzna­li że wszyst­ko cacy, mimo że reży­ser prze­mil­czał iż to ozna­cza­ło­by kłót­nie o rachun­ki, pożycz­ki, pra­cę w któ­rej się nie widzą. Gdy­by zosta­li razem, tęsk­ni­li­by za marze­nia­mi. Mając marze­nia tęsk­nią za sobą. Wszyst­kich srok nie zła­piesz za ogon. Twór­ca poka­zał tyl­ko iż mimo że wszy­scy Ci mówią któ­rą masz zła­pać, osta­tecz­nie to ty wybierasz.

    • 3 marca 2017 at 21:00
      Permalink

      No czy to coś złe­go to pew­nie zale­ży dużo od indy­wi­du­al­ne­go podej­ścia. Faj­nie (i bar­dzo słusz­nie) to nazwa­łeś pochwa­łą wybo­rów. Ale widzisz, tra­fi­łeś chy­ba w sed­no moje­go pro­ble­mu. Cha­zel­le sta­wia nie­wy­god­ne pyta­nia, ale udzie­la dość naiw­nych odpo­wie­dzi. Bo jako gość, któ­ry z jed­nej stro­ny ma swo­je pasje, a z dru­giej stro­ny rodzi­nę i przy­ja­ciół, nie rozu­miem tego zero-jedyn­ko­we­go podej­ścia. Bo dla mnie jest oczy­wi­ste, że to są kwe­stie bar­dzo indy­wi­du­al­ne i nie ma jed­nej recep­ty. Nie bez przy­czy­ny są Ci ego­iści w tytu­le :p Ale prze­cież życie to sztu­ka kom­pro­mi­sów. Ja nie mogę serio trak­to­wać opo­wie­ści o tym, że albo marze­nia, albo praca/rodzina/przyjaciele. Napraw­dę to są rze­czy nie do pogo­dze­nia? Zresz­tą dla­te­go tak mnie ziry­to­wa­ła ta scen­ka „co by było gdy­by”, prze­cież Cha­pel­le nie poka­zał w sumie co się sta­ło, że to nie jest zakoń­cze­nie, któ­re dosta­li­śmy. I co? To, że Mia jest z kimś innym to uci­na pro­ble­my z rachun­ka­mi? Tak zwa­ne „praw­dzi­we życie” upo­mni się o każ­de­go marzy­cie­la. Po pro­stu o jed­nych szyb­ciej niż myślą.

Comments are closed.