Istota
Tekst ukazał się pierwotnie na Carpenoctem.pl Skomentuj pod pierwotnym postem!
Nigdy nie zrozumiem nieprzemijającej mody na tworzenie nowych gatunków i podgatunków, która zamiast wyjaśniać cokolwiek najczęściej zaciemnia mi obraz tego, czego mogę się spodziewać. Dokładnie taką sytuację miałem zabierając się za „Istotę”. Wszystko przez dodatek „psychothriller”, który podobnie jak w przypadku pierwszej wydanej w Polsce powieści Arno Strobela widnieje na okładce. Zacząłem się zastanawiać, czy mam się spodziewać powtórki z „Milczenia owiec”, czy może raczej kameralnego thrillera skupionego na wątkach psychologicznych. Po lekturze powieści śmiało mogę powiedzieć, że te dywagacje nie mają na szczęście większego znaczenia, bo „Istota” to po prostu bardzo sprawny kryminał.
Jego bohaterami są dwaj funkcjonariusze policji kryminalnej z Akwizgranu. Bernd Menkhoff oraz Alex Seifert w 1994 roku, w trakcie jednej z pierwszych wspólnych spraw, badali zabójstwo małej dziewczynki. W trakcie śledztwa podejrzenia padły na psychiatrę Joachima Lichnera, który w poszlakowym procesie został uznany za winnego i skazany na 15 lat więzienia. Kiedy w 2009 roku otrzymują anonimowe zgłoszenie o zaginięciu dziewczynki nie zdają sobie sprawy, że po raz kolejny przyjdzie im stanąć twarzą w twarz z doktorem Lichnerem, który znów staje się głównym podejrzanym. Pytanie tylko czy miał z tym coś wspólnego, czy ktoś go wrabia? Pytanie o tyle zasadne, że pojawiają się wątpliwości co do jego winy w przypadku pierwszego morderstwa.
Muszę przyznać, że „Istotę” czytało mi się bardzo przyjemnie. Sam punkt wyjścia jest interesujący, a także w dalszej części książki fabuła jest ciekawie prowadzona. Udanym w mojej ocenie zabiegiem okazało się rozpisanie akcji na dwie płaszczyzny czasowe. Obserwujemy działania komisarzy w 1994 roku oraz obecnie, co powoduje, że mamy okazję uczestniczyć w obu śledztwach, a autorowi daje dodatkową szansę na sianie w czytelniku wątpliwości co do faktycznego rozwoju wypadków. I to naprawdę działa, a przez większą część powieści Arno Strobel bardzo sprawnie myli tropy i, co ważne w przypadku zagadki, którą mamy szansę rozwiązywać razem z bohaterami, nie miałem poczucia, że jesteśmy oszukiwani. A to częsty problem klasycznych kryminałów, w których czytelnik jest bez szans, bo po prostu nie wie wszystkiego, co bohaterowie powieści.
Ale muszę dołożyć jednak łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Odniosłem bowiem wrażenie, że autor trochę przedobrzył i pod koniec powieści parę wskazówek dostajemy podane nazbyt ciężką ręką i nieco nazbyt wprost. Myślę, że przy takiej misternie budowanej intrydze można się było pokusić, aby karty trzymać trochę dłużej przy sobie. Nie mniej jednak nie psuje to ogólnego dobrego wrażenia z lektury; tym bardziej, że finał jest na tyle dobrze rozegrany ‚że nawet jeżeli połączymy przedwcześnie pewne fakty, nie popsuje nam to zabawy.
„Istota” to powieść sprawnie napisana, z nieźle zarysowanymi głównymi bohaterami, wiarygodnymi motywacjami postaci i ciekawie prowadzoną historią. Nie burzy może schematów gatunku, nie tworzy jakiejś niesamowitej nowej jakości, a starzy wyjadacze rozpoznają pewne utarte zagrywki. Ale w swojej klasie to naprawdę dobra rzemieślnicza robota, która miłośnikom nieco mroczniejszego kryminału dostarczy porcji solidnej rozrywki.