Nie oddychaj
Jerry wybrał się na pierwszy w pełni autorski film Fede Alvareza, czyli na „Nie oddychaj”. Nie wiedząc o nim absolutnie niczego, co w przypadku tego konkretnego dzieła i zdradzających zbyt wiele trailerów okazało się być strzałem w dziesiątkę, dał się zaskoczyć i zauroczyć. Dokładnie tak, bo „Nie oddychaj” to kapitalna mieszanka thrillera i hororru oraz żywy dowód na to, że wcześniejsze, świetne „Evil dead” nie było dziełem szczęścia czy przypadku.
Wszystkich, którzy nie dotarli jeszcze do kina na ten film, zachęcamy do szybkiego nadrobienia zaległości oraz do posłuchania dzisiejszego podcastu! Ze względu na świeżość omawianego tytułu audycja dzieli się na część spoilerową i bezspoilerową*. Wstrzymajcie więc oddech i… Miłego odsłuchu!
*Ta pierwsza rozpoczyna się w 16 minucie i 50 sekundzie.
Podcast: Play in new window | Download


Szczerze mówiąc ja nie jestem zachwycony ani scenariuszem, ani postaciami. Tych drugich nawet nie polubiłem, co zresztą miało miejsce w „Martwym źle 2013”. Alvarez zaprojektował archetypicznych nastolatków, którym mamy po trosze współczuć, ale nie na tyle byśmy nie mieli frajdy gdy widzimy jak dzieje im się krzywda. I akurat jatka jaka następuje później jest świetnie zrobiona. Zero realizmu, minimum logiki, maksimum kreatywności. Ja odbieram to jako dobrze zrealizowany pojedynek, rewelacyjny dźwiękowo (tu się zgadzamy!), dający pole do popisu kamerzystom i wykorzystujący niewielki „plac walki”. Przyjemnie mi się to oglądało, jestem na „tak”, ale nie uważam go za oryginalny nawet w koncepcie wyjściowym (takie odwrócenie sytuacji z „Doczekać zmroku”), ani jakoś dobrze zagrany (Stephen Lang świetny, reszta już mniej): ot, dobra robota gatunkowa. Doceniam za to że reżyser wyraźnie ma swój styl. Widać iż lubi straszyć klaustrofobią i zbudował obraz troszkę podobnie co swój poprzedni obraz, ale nie na tyle byśmy cokolwiek przewidzieli.
Spoilery
Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale powiedziałeś iż ślepiec ciągnie w pierwszej scenie ciągnie Rocky. Ręki sobie nie dam uciąć, ale mam wrażenie iż sekwencja wstępna pokazuje jak antagonista wlecze za sobą dziewczynę którą bohaterowie później spotkają w piwnicy (sprawczynię wypadku). A późniejsza sekwencja z Rocky jest fajnie zrobioną pętlą, nawiązującą do tego wstępu. Sugeruje ona iż cała historia powtórzy się od nowa, a widz przestaje mieć nadzieję na happy end, który niejako następuje (z naciskiem na „niejako”).
Nie no, w większości się zgadzamy 😉 Ja nawet dwukrotnie wspominam o tym, że to nie jest innowacyjne dzieło, za to jest to film, który świetnie rozgrywa znane elementy stając się pewnym powiewem świeżości.
Spoilery
Co widać choćby na przykładzie bohaterów. Według mnie to, że ich nie lubimy to jest celowy zabieg. Widz nie ma ich lubić, bo przez znaczną część seansu tak naprawdę strony konfliktu są dość mocno niedookreślone. Czemu mam kibicować złodziejaszkom, którzy nachodzą kalekę w jego domu? Gość się broni i to, że robi to brutalnie? Cóż, sami przynieśli broń.
Jeżeli chodzi o scenę otwarcia to na 99% jestem pewien, że tam pojawia się Rocky. Ale nie zmienia to faktu, że ta sekwencja kopie tyłek na dzień dobry 🙂
Wciąż spoilery
Swoje podejrzenia iż to nie Rocky opieram na wspomnieniu jakoby w pierwszej sekwencji wleczona dziewczyna miała mocno rozmazany makijaż. Rocky tymczasem ma lekko pomalowaną twarz. Pamięć mnie może mylić… Powiem Ci jednak że jeśli to Rocky, to ja wstęp uważam za wadę 😀 Wtedy intro nie gra większej roli niż tylko bycie wspomnianym hitchcockowskim „trzęsieniem ziemi”. Do tego zdradza zanadto, dlatego cieszę się iż nie skojarzyłem ofiary z główną bohaterką. Zresztą jakież by to było fajne gdyby reżyser zaczął film od ciągnięcia po asfalcie jednej blondyny, a zakończył drugą i napisy końcowe… Miałem nawet nadzieję że taka będzie puenta. Albo jeszcze lepiej: niech poniewierana bohaterka we wstępniaku będzie kimś zupełnie nieznanym widzowi. Wtedy można by podejrzewać iż wstęp dzieje się po tuż po zakończeniu, a ślepiec nadal poluje na „żywe inkubatory”. Znacznie bardziej zadowalają mnie takie koncepcje. Taki jednak urok oglądania w kinie: nie przewiniesz i zostaje gdybanie 🙂
SPOILERY!
Ja wnoszę, że to Rocky, bo kojarzę dobrze aktorkę, która ją gra i moim zdaniem to była ona. I dla mnie to świetny zabieg. „Trzęsienie ziemi” i fajny foreshadowing tego co ma nastąpić. Nie zgodzę się, że gdyby to była inna dziewczyna to by działało. Tu podstawowa oś fabuły to złodzieje kontra broniący domu kaleka. Jeżeli dostalibyśmy w scenie otwarcia Niewidomego ciągnącego do domu inną dziewczynę to od razu mamy ustawienie fabuły złodzieje kontra psychopata. A według mnie, ambiwalencja tej sytuacji jest tu dobrze wykorzystana i działa.
Co do zakończenia, to być może takie domknięcie (pierwsza i ostatnia scena są identyczne/podobne) mogłoby być, choć mi się takie rozwiązanie by nie podobało – zbyt leniwe i zostawiające zbyt duże pole do domysłów.
Spoilery…
Wiesz, tylko w moim przypadku zadziałało to tak że nie widząc kogo ciągnie nie spodziewałem się tego co nastąpi. Myślałem że może akcja domknie się w obrębie samego domu, a Rocky może nie dożyje nawet połowy. Zaś co do tego że gość jest psycholem, to tak czy tak można się domyślić właśnie po otwarciu, kogo by nie ciągnął. Też nie wiedziałem nic o filmie, a już mi zasygnalizowano komu kibicować: złodziejaszkom. Choć jak wejść na forum imdb to niektórzy Amerykanie w dużej ilości popierają działania niewidomego do samego końca, jako obrońcy mienia i ubogich weteranów (to w ramach ciekawostki).
Zaś zakończenie które zasugerowałem byłoby w sam raz, dla mnie przynajmniej 🙂 A tak dostaliśmy puentę zgodną z oczekiwaniami widza i służącą jedynie wykorzystaniu motywu biedronki, dość naiwnego zresztą. Gdyby nie niepewność jaką zasiał fragment z wiadomościami telewizyjnymi, to uznałbym je za nieudane. Tymczasem pętla dopowiedziałaby wszystko, ale fajnie zagrała nam na nosie: znów niewidomy uwięził dziewczę, ale że informacja o odszkodowaniu jest w obiegu, ktoś pokusi się o jego skarb „i tak w koło Macieju”…
Spoiler 🙂
Dla mnie to otwarcie było dobre, bo a) nie wiemy w którym momencie ta scena wróci b) ona wcale nie ustawia „złodziejaszków” na uprzywilejowanej pozycji (nie znamy kontekstu, a choć scena jest mocna, to można by ją uzasadnić fabularnie w różny sposób).
Co do amerykanów to mnie to wcale nie dziwi 🙂 Dla wielu z nich, typowe jest podejście „mój dom moja twierdza – naruszysz ją to kula w łeb”
Zakończenie faktycznie przez moment wydaje się nazbyt „cukierkowe”, ale domknięcie wiadomościami było bardzo fajne (choć to znów slasherowy patent). I dla mnie to jest jak najbardziej ok, taka pętla robiła ze Ślepca typowego antagonistę ze slashera, a mi się wydaje, że na niego był mimo wszystko inny patent. On nie robi tego co robi dla przyjemności i własnej satysfakcji, tylko z powodu fałszywego i skrzywionego poczucia sprawiedliwości. Dla niego to co robi jest uzasadnione. Ja tu nie widzę miejsca na inną ofiarę.