Powrót

Tekst uka­zał się pier­wot­nie na Carpenoctem.pl Sko­men­tuj pod pier­wot­nym postem!

Macie cza­sa­mi tak, że po skoń­cze­niu książ­ki czu­je­cie, że obco­wa­li­ście z czymś zde­cy­do­wa­nie ponad­prze­cięt­nym, chcie­li­by­ście pole­cić ją do prze­czy­ta­nia innym, ale macie pro­blem, aby to odpo­wied­nio wyar­ty­ku­ło­wać? Jak zachę­cić, wykra­cza­jąc poza banal­ne „prze­czy­taj koniecz­nie”? Jak prze­ka­zać, że aku­rat w tym przy­pad­ku uda­ło się auto­ro­wi, cza­sem z pro­stych skład­ni­ków, wykre­ować coś zde­cy­do­wa­nie god­ne­go uwa­gi? Co gor­sza, cza­sem pró­ba zmie­rze­nia się z recen­zją takiej książ­ki koń­czy się poraż­ką, ale i tak czło­wie­ka kusi.

Dokład­nie taką sytu­ację mam z debiu­tanc­kim zbio­rem opo­wia­dań Woj­cie­cha Guni. Zbio­rem, któ­ry poja­wił się mam wra­że­nie tro­chę zni­kąd, ale spo­tkał się z cie­płym i entu­zja­stycz­nym przy­ję­ciem. Z tego wzglę­du, a tak­że przez moje umi­ło­wa­nie do krót­kiej for­my, ocze­ki­wa­nia wobec „Powro­tu” moc­no wzro­sły. Będąc już po lek­tu­rze, mogę powie­dzieć, że licz­ne pochwa­ły nie są ani odro­bi­nę prze­sa­dzo­ne, ale i tak nie byłem w peł­ni przy­go­to­wa­ny na to, co otrzymam.

Naj­bli­żej chy­ba Guni do lite­ra­tu­ry gro­zy, czy będąc bar­dziej pre­cy­zyj­nym weird fic­tion, ale zazna­czyć trze­ba, że to pro­za sil­nie pod­szy­ta meta­fi­zy­ką i nie stro­nią­ca od wręcz filo­zo­ficz­ne­go zacię­cia. Gro­zy w tych opo­wia­da­niach nie bra­ku­je, ale autor ope­ru­je zupeł­nie odmien­ny­mi środ­ka­mi wyra­zu. Próż­no tu szu­kać roz­wią­zań tak typo­wych dla więk­szo­ści lite­ra­tu­ry gro­zy, czy­li epa­to­wa­nia prze­mo­cą, wyna­tu­rze­nia­mi, czy obrzy­dli­wo­ścią. Gunia jest sku­pio­ny na wykre­owa­niu atmos­fe­ry nie­sa­mo­wi­to­ści, a gro­za wsą­cza się w nas nie­po­strze­że­nie, wyni­ka­jąc z poczu­cia bez­na­dziei, bez­sil­no­ści, lęku przed nie­zna­nym. A kie­dy się już poja­wi, zako­rze­nia się w nas wyjąt­ko­wo moc­no i nie chce odpu­ścić. Siła oddzia­ły­wa­nia tej pro­zy jest bar­dzo duża i przy­znam, że daw­no już nie mia­łem tak, by po skoń­cze­niu tek­stu nie móc się od nie­go uwol­nić. Mało tego, nie­ko­niecz­nie czu­ję się na siłach, aby się­gnąć po kolej­ny. Ale i tak to robię.

„Powrót” wcią­ga od pierw­szych stron, co jest efek­tem świet­nie dobra­ne­go na otwar­cie opo­wia­da­nia, ale przez swą przy­gnę­bia­ją­cą i gęstą atmos­fe­rę to pro­za ide­al­na do daw­ko­wa­nia sobie w mniej­szych por­cjach. Tym bar­dziej, że ze wzglę­du na spo­rą domiesz­kę filo­zo­fii i meta­fi­zy­ki, to nie jest łatwą lek­tu­rą. Wręcz prze­ciw­nie, wymu­sza na czy­tel­ni­ku sku­pie­nie i bez­względ­ne poświę­ce­nie jej uwa­gi. Mam wra­że­nie, że to może być naj­bar­dziej dys­ku­syj­ny ele­ment tych tek­stów. Cza­sem wypa­da to zna­ko­mi­cie, jak w „Bar­dzo dłu­go była tyl­ko ciem­ność”, gdzie nie­mal mimo­cho­dem otrzy­mu­je­my świet­ny (i bar­dzo dobrze wple­cio­ny w fabu­łę) frag­ment poświę­co­ny komu­ni­ka­cji mię­dzy­ludz­kiej i jej ogra­ni­cze­niom. Cza­sem jed­nak nie uda­ło się auto­ro­wi prze­my­cić tego tak zgrab­nie i filo­zo­ficz­ny aspekt mamy poda­ny na tacy, w for­mie nie­mal osob­ne­go wykła­du. To jest choć­by mój pro­blem z tytu­ło­wym opo­wia­da­niem. Czy­ta­jąc „Powrót” mia­łem poczu­cie, że obcu­ję z opus magnum auto­ra, któ­ry nie tyl­ko chce poka­zać wszyst­ko, co naj­lep­sze w jego sty­lu, ale tak­że przed­sta­wić czy­tel­ni­kom swą filo­zo­fię. Nie­ste­ty, choć uda­ło się w tym tek­ście wykre­ować dosko­na­ły i sza­le­nie nie­po­ko­ją­cy kli­mat to część filo­zo­ficz­na stoi w tym przy­pad­ku tro­chę nazbyt obok resz­ty tek­stu, co wybi­ja, nie­co męczy i dość moc­no psu­je wra­że­nia z lektury.

Spro­wa­dze­nie jed­nak opo­wia­dań z „Powro­tu” tyl­ko do atmos­fe­ry i filo­zo­fii, było­by w moim odczu­ciu sza­le­nie krzyw­dzą­ce. Gunia ma kapi­tal­ne pomy­sły, któ­re mogą zawsty­dzić nie­jed­ne­go pisa­rza gro­zy, a do tego potra­fi je zwień­czyć napraw­dę moc­nym fina­łem. Co cie­ka­we, tyczy się to zarów­no tek­stów dłuż­szych („Wezwa­nie”, „Bar­dzo dłu­go była tyl­ko ciem­ność”, „Woj­na”) jak i minia­tu­rek, któ­rych tu kil­ka znaj­dzie­my („Ostrza”, „Susza”). Tym samym moż­na powie­dzieć, że to pro­za kom­plek­so­wa, ofe­ru­ją­ca nie­ba­nal­ne roz­wią­za­nia fabu­lar­ne, nie­sa­mo­wi­tą atmos­fe­rę i ele­ment filo­zo­ficz­ny. Ale nawet to nie wyczer­pu­je skład­ko­wych sta­no­wią­cych o pew­nej odmien­no­ści i wyjąt­ko­wo­ści tej lite­ra­tu­ry. Do tego docho­dzi bowiem jesz­cze aspekt języ­ko­wy. Nigdy nie kry­łem, choć to rzecz dość kon­tro­wer­syj­na, że dla mnie jest to kwe­stia w dzie­le lite­rac­kim dru­go­rzęd­na. Wyda­wa­ło mi się, że sła­bość języ­ka nie psu­je mi przy­jem­no­ści z lek­tu­ry, jeże­li fabu­ła mnie potra­fi wcią­gnąć, a z dru­giej stro­ny popi­sy elo­kwen­cji czę­ściej mnie iry­tu­ją niż pod­no­szą moją oce­nę war­to­ści dzie­ła lite­rac­kie­go. I w tym przy­pad­ku Gunia znów mnie zasko­czył. Nie ma co ukry­wać, nie ope­ru­je on języ­kiem bar­dzo przy­stęp­nym i łatwym w odbio­rze. Dłu­gie opi­sy, eru­dy­cja, popi­sy słow­ne. W każ­dym innym przy­pad­ku wybi­ja­ło­by mnie to z ryt­mu i męczy­ło, tutaj tym­cza­sem sta­no­wi dodat­ko­wy ele­ment budu­ją­cy kli­mat opo­wie­ści. Daw­no nie mia­łem takie­go poczu­cia, że język jest inte­gral­ną czę­ścią pro­zy, a całość poda­na w innej for­mie stra­ci­ła­by dużo ze swej siły oddziaływania.

Na koniec chciał­bym powie­dzieć jesz­cze dwa zda­nia o samym wyda­niu. Książ­ka uka­za­ła się nakła­dem Aghar­ty i choć nie zawsze w przy­pad­ku tego wydaw­cy chwa­lę samą for­mę wyda­nia, tym razem czu­ję się w obo­wiąz­ku. Podo­ba mi się już mini­ma­li­stycz­na i świet­nie pasu­ją­ca do cało­ści zbio­ru okład­ka, ale duże bra­wa nale­żą się przede wszyst­kim za wpro­wa­dze­nie (i oczy­wi­ście rewe­la­cyj­ne wyko­na­nie) ilu­stra­cji. Oso­bi­ście ubo­le­wam nad tym, że poku­tu­je prze­ko­na­nie o tym, że poważ­na lite­ra­tu­ra (czy­taj „dla doro­słych”) nie wyma­ga dodat­ko­wych atrak­cji w posta­ci obraz­ków. Wyma­gać może nie wyma­ga, ale przy­kład „Powro­tu” poka­zu­je, jak dużo książ­ka może zyskać. Te kil­ka świet­nych ilu­stra­cji (chcia­ło­by się wię­cej!) nie tyl­ko współ­gra z tek­stem, ale wręcz potra­fi zwięk­szyć siłę jego oddziaływania.

W dwóch sło­wach – prze­czy­taj­cie koniecz­nie. Gunia nie pró­bu­je się wdzię­czyć i przy­po­do­bać czy­tel­ni­ko­wi, przez co „Powrót” sta­no­wi przy­kład nie­ko­niecz­nie łatwej, ale świa­do­mej, autor­skiej pro­zy z naj­wyż­szej pół­ki. Nie każ­de­mu ten zbiór przy­pad­nie do gustu. Cza­sem pisarz potra­fi czy­tel­ni­ka zmę­czyć, a cza­sem opo­wia­da­nie oka­zu­je się być (zbyt) moc­no enig­ma­tycz­ne. Ale moim zda­niem każ­dy miło­śnik lite­rac­kiej gro­zy powi­nien po ten zbiór się­gnąć. Tak, aby same­mu się prze­ko­nać o sile tych opowiadań.

Michał Rakowicz

Redaktor Carpe Noctem i współtwórca Konglomeratu podcastowego. Miłośnik horroru, kryminału i fantastyki w niemal każdej postaci, nieustannie walczący z pokusą dokupienia kolejnej książki i komiksu do systematycznie puchnącej kolekcji.