Od czego rozpocząć czytanie książek Stephena Kinga?
Zbieraliśmy się do tej rozmowy od dawna, ale dopiero premiera kolekcji Mistrza Grozy, czyli bogatego zestawu powieści Stephena Kinga, zmobilizowała nas do nagrania na temat tego, od czego warto rozpocząć czytanie jego książek. Chronologicznie? Zgodnie z kolejnością zaproponowaną przez wydawców Kolekcji? Czy istnieje jakaś lektura obowiązkowa na start? A może po prostu można sięgnąć po losową powieść? Tyle możliwości… i wątpliwości!
Ale nie martwcie się. Ekipa Radia SK trzyma rękę na pulsie i wyciąga ją teraz do wszystkich szukających odpowiedzi na postawione wyżej pytania. Rozpoczynamy dość przewrotnie, argumentując, które powieści odradzamy, a następnie m.in. dyskutujemy o tym, czy warto sięgnąć po Stephena w krótkiej formie, sprzeczamy się nieco o „Joyland”, marudzimy na kingowe kryminały i serwujemy autorski, momentami dość zaskakujący wybór powieści, od których warto zacząć lekturę książek Kinga.
Podcast: Play in new window | Download


Ja swoją przygodę z Kingiem rozpocząłem stosunkowo niedawno bo raptem 5 lat temu, od książki „Joyland”. I pewnie będzie to zaskoczenie ale byłem zachwycony. Może wynika to z faktu w jakich okolicznościach czytałem tę książkę, a mianowicie rozpoczynałem pierwszą wakacyjną pracę, kończyłem pierwszy rok studiów, zmieniłem miasto, znajomych i być może przez to „Joyland” tak do mnie trafił. Potem sięgnąłem po trylogię Pana Mercedesa. Pierwszą część wspominam bardzo dobrze ale pozostałe dwie dosłownie przemęczyłem. Nie zraziłem się jednak. Następne było „Przebudzenie”, które również mnie zachwyciło. Następnie trafiło na „Bezsenność” i tu był problem, bo przez pół książki byłem zachwycony (przemijanie, klimat, niepokój), przez drugą połowę brnąłem bardzo wolno i raczej źle ją wspominam. Dopiero po „Bezsenności” przyszła kolej na klasyki i tu wszystko zostało powiedziane w podcascie. Osobiście nie czytałem jeszcze zbiorów ale na pewno nadrobię. Jeśli ktoś zapytałby mnie od czego zacząć poleciłbym mu „Przebudzenie” a odradził „Mroczną wieżę”. Czemu? W „Przebudzeniu” jest wszystko za co można polubić Kinga, w „Mrocznej Wieży” z kolei niemal każdy tom jest inny, a na „Rolandzie” można się niestety mocno odbić.
Mnie tam nie dziwi, że „Joyland” cię zachwyciło. Na marginesie to było 4 lata temu. Też pamiętam bardzo dokładnie tę książkę bo czytałem na porodówce w trakcie porodu 🙂 Z „Bezsennością” za pierwszym razem miałem podobny problem. Pierwsza połowa poszła bezproblemowo (choć mnie zachwyciła dopiero przy drugiej lekturze) a druga połowa, bez choćby minimalnej znajomości Mrocznej Wieży, jest męcząca. Czytałem to jakoś na przełomie wieków i pamiętam, że im bliżej końca tym było gorzej.
Cztery? No tak, 5 dni temu była równa rocznica, dzięki za sprostowanie! Muszę przyznać, że idealną lekturę na odstresowanie wybrałeś :). W sumie to trochę taka przyjemna, letnia lektura. Z „Joyland” mam jeszcze trochę tak, że kompletnie nie pamiętam wątku paranormalnego i może przez to mam tak dobre wspomnienia. W pełni się zgadzam z tym co napisałeś odnośnie „Bezsenności”, pewnie gdybym przeczytał ją teraz po „Mrocznej wieży”, druga połowa byłaby bardziej zjadliwa. Sam motyw doktorków nie był zły ale na ostatnich stu stronach strasznie mi się to wszystko rozjechało. Plusem tej książki dla mnie niewątpliwie jest to, że po lekturze od razu chciałem sięgnąć po cykl „Mrocznej Wieży” bo jednak w jakiś sposób te wątki mnie zaintrygowały (wygooglowałem sobie co nieco). I choć „Roland” to kompletnie nie moje klimaty, to drugi tom i kolejne mnie pochłonęły. Jako fan „Kronik Amberu” czułem się jak ryba w wodzie w klimatach lekkiego urban fantasy :). Jeszcze dodam, że moja mama przygodę z Kingiem zaczęła od „Pana Mercedesa” i po przeczytaniu całej trylogii nie zraziła się, a wręcz przeciwnie. Pozdrawiam, świetnie się słuchało tego podcastu.
No ja pisałem niedawno w innym miejscu. Mam taką teorię z „Joyland”, że jak kogoś kupi klimat (a z tego co piszesz idealnie trafiłeś), to fabularna niespójność, nuda i głupotki szybko ulecą mu z głowy i będzie pamiętał tylko fajną atmosferę właśnie.
I dzięki za opinię! Cieszymy się jak się podobało i zapraszamy na pozostałe 266 podcastów Radia Stephen King i 750 innych odcinków 😉
Poza tą nudą to wszystko racja. U mnie takim odpowiednikiem i przedstawicielem tej teorii jest „Worek kości” właśnie. Z tą różnicą, że w worku łatwiej kupić klimat i większość czytelników go kupuje 🙂
U mnie niestety dwa nagrania z rzędu gorszej jakości. Obawiam się, że mikrofon, który kupiłem 6 lat temu za jakieś 60 zł powoli dokonuje swojego żywota 🙁 Wyciągnąłem z tego nagrania co się da i ogólnie nie jest źle ale ja czuję różnicę.
Tylko Ty 😀