Najprawdziwsza prawda o Kodzie Leonarda da Vinci
Tylko w Konglomeracie Podcastowym poznacie prawdę objawioną na temat Kodu Leonarda da Vinci! Czy warto sięgnąć po tę powieść? Co łączy Eda Wooda i Dana Browna? Kim jest prawdziwy Sylas? Czy kościół katolicki odróżnia literaturę popularną od źródeł historycznych? Czy Zakon Syjonu istniał naprawdę? Co Szymas wyczytał w hiszpańskiej prasie? O co chodzi z tytułem tego podcastu?
UWAGA! 14:47 – 32:11 – Spoilery i cała prawda na temat recepcji powieści i całej prawdy.
Podcast: Play in new window | Download


W sumie to dziwna sytuacja bo przecież jest pierdylion książek/filmów/komiksów poruszających wątek Boga/kościoła i często pokazujących mocno alternatywną wersję… i nikt się nie czepia. W „Supernaturalu” Bóg przyjął imię Chuck, zstąpił na ziemie i pisze „Ewangelię Winchersterów” w postaci serii pulpowych książek „Supernatural” opisujących wydarzenia z serialu. Ludzie w serialu robią larpy na ich podstawie, są specjalne konwenty tematyczne, na których są i bracia Winchester i Bóg/Chuck, który zresztą prowadzi jakiś panel. I ogólnie od czwartego sezonu cała mitologia serialu opiera się o niebo/piekło/aniołów/demony/Boga/Lucyfera/itd. W ostatnim sezonie była drużyna Bóg, Król piekieł, Lucyfer, Wiedźma, Anioł i Winchesterowie i wszyscy walczyli z Ciemnością – siostrą Boga. A to przecież tak nie było naprawdę 🙂 I nikt naukowych artykułów nie pisze, że to nie prawda i nikt nie wydaje książek z analizą podważającą tę historię. I przykładów można by podać pierdyliard. Rozumiem gdy jest to bluźniercze i gdy jakaś granica jest przekroczona to jakieś środowiska mogą poczuć się urażone i nawoływać do bojkotu choc rozumiem to tylko połowicznie bo to nadal TYLKO film/książka/etc. Nie ogarniam.
To jest nas dwóch.
Przy czym pamiętaj o „dobrej / czystej kulturze” 😉 Kto wie, czy nie ma podobnych portali, które udowadniają, że „Supernatural” jest przepełniony grzechem i niszczy dusze widzów…
Ale to w sumie zły przykład. Średnio pamiętam „Kod” ale on przedstawiał fikcyjną historię nie tyle samego Boga co kościoła?
Ja myślę, że to dlatego, iż Supernatural mimo przedstawia bardzo konserwatywny obraz świata wspierany przez kościół (faceci w centrum uwagi i Wszechświata, jak kobieta to tylko w lodówce albo wstrętna służka zła, podła Dalilia, która zwodzi naszych Samsonów), Rodzina Jest Najważniejsza etc. SPN jest naprawdę patriarchalną fantazją.
Tymczasem w Kodzie Leonarda Da Vinci autor wplata w pseudoreligijną narrację motywy wartościowania kobiet, rozmaite transgresje społeczne i tak dalej.
Kościołowi nie chodzi o Boga czy dogmaty, tylko obronę konserwatywnego wzorca myślowego. Dlatego SPN jest ok, a Kod nie.
Wierzysz, że stereotypowy „tępy” czytelnik zmieni swoje wyobrażenie o kobietach po lekturze „Kodu…”? Moim zdaniem jest to jedynie odrobinę bardziej prawdopodobne od tego, że młodzież po lekturze „Harry’ego Pottera” zacznie praktykować neopogaństwo 😛
Ale się czepiacie tego KK! 🙂 Księża krytykują najwyżej to co w mainstreamie. Przecież nikt nie będzie zabierał głosu jakie banialuki głosi jakiś tam Ż‑klasowy filmik wydany tylko na VHS w 100 kopiach 😉 <podkastu jeszcze nie słuchałem ;P
Mi się wydaje, że przyczyna fali krytyki akurat „Kodu” jest jeszcze bardziej prozaiczna. Popularność. Zwróćcie uwagę, że w ciągu ostatnich 15 lat Kościół wypowiedział się o popkulturze ostrzej dwa razy. Przy „Kodzie” i przy Harrym Potterze. A każdy z nas przecież wie ile w tym czasie powstało książek, filmów, czy komiksów, które pogrywają sobie z wizerunkiem Boga i/lub Kościoła. Starczy przypomnieć sobie „Preachera” przecież. I moim zdaniem problemem nie jest to, że taka instytucja wypowiada się na tematy popkulturalne. Problemem jest jak to robi. Mówienie, że HP sprowadzi dzieci na manowce czarnej magii, bo w książce mamy opisy działań magicznych powodują, że jakakolwiek możliwość dyskusji idzie do kosza, bo opisy działań magicznych są też w „Kopciuszku”, „Królewnie Śnieżce”, że o takim „Alladynie” nie wspomnę. I podobnie z „Kodem” walka z książką opartą na teoriach spiskowych jest sama w sobie dla mnie dość absurdalna.
@mk_pl_2015:disqus Zgadzam się, że dzieła popkultury mogą być i bardzo często są przekaźnikiem idei. Ale miejmy naprawdę umiar. I wspomniane przez Ciebie „Anioły i demony” są dobrym na to przykładem. Kościół krytykując „Kod” walczy z New Age? A czemu nie walczył z nim przy wcześniejszej książce, tym bardziej, że jeżeli dobrze pamiętam, to ona chyba stawia Kościół w gorszym świetle. A może nie walczył, bo z wytworem fikcji nie warto dyskutować argumentami naukowymi? Czy może po prostu w tym przypadku przestraszył się popularności? To jest to co Szymas wspomniał. Przecież Brown nigdzie nie twierdził, że serwuje prawdę objawioną. Myślisz, że czytelnicy po lekturze tej książki wierzą, że potomkowie Jezusa żyją? Albo zapytam przewrotnie inaczej, co jest w książce Browna takiego, że ludzie mieliby akurat w tę teorię uwierzyć?
@Jerry Popraw mnie, jeśli się mylę – a nie chce mi się teraz grzebać w necie, by to potwierdzać lub obalać – ale zarówno krytyka „Harry’ego Pottera”, jak i „Kodu da Vinci” zaczęła się, gdy te książki zyskały szerszy rozgłos. Nie jest to więc kwestia tego, że jakieś dzieło jest jakie jest, czy że w ogóle istnieje, ale tego, że zyskując masową popularność, może zrobić większy ferment. O domniemanym propagowaniu okultyzmu w HP się nie wypowiem, bo nie czytałem, natomiast „Kod…” znam i wiem, że New Age w nim występuje, że ta książka jest nim wręcz przesycona. Nie oceniam w tym momencie, czy to dobrze, czy źle, bo to temat na osobny wątek – po prostu stwierdzam obiektywny fakt. „Anioły i demony” były dużo bardziej antyklerykalne, lecz abstrahując od samego sedna intrygi, operowały na o wiele bardziej abstrakcyjnym poziomie. Poza tym Brown ewidentnie pokręcił tam pewne kwestie związane z watykańską hierarchią (postać kamerlinga), co chyba obniżyło jego siłę rażenia. „Kod…” jednak uderzał bardziej bezpośrednio. I tak naprawdę to nie New Age Kościół w nim krytykował – a szkoda, bo byłoby to o wiele ciekawsze – lecz bronił się przed kolejnym atakiem. To było raczej coś podobnego jak przy „Ostatnim kuszeniu Chrystusa”. Wykazał się nadgorliwością, czym zapewnił Brownowi dodatkową darmową reklamę, ale z drugiej strony… trochę trudno się dziwić, jeśli od parudziesięciu lat jest etatowym chłopcem do bicia. Zwłaszcza że na fali „Kodu…” naprawdę wylazły różne syfy – na przykład eks-członkowie Opus Dei, którzy opowiadali niestworzone historie o tym, jak rzekomo byli tam torturowani i indoktrynowani niby w jakiejś sekcie. Nie nazwałbym więc tego „przestraszeniem się popularności”, a raczej… hmm… przeczuleniem?
Pytasz, w co ludzie byliby skłonni uwierzyć po lekturze i czy w ogóle byliby? Nie sposób zaprzeczyć, że kultura masowa jest dziś ważnym dostarczycielem wzorców estetycznych, ale też i etycznych. To, z czym obcujemy, zawsze jakoś na nas wpływa. Więc może nie mówiłbym tu tyle o wierzeniu, co bardziej o kształtowaniu postrzegania pewnych spraw. Myślę, że właśnie tego Kościół się bał – tego, że po raz kolejny ktoś usiłuje podkopać zaufanie do niego.
W mojej dawnej gazecie napisałem kiedyś artykuł o Brownie. Pozwolę sobie zalinkować. UWAGA NA CIĘŻKIE SPOJLERY DOT. ANIOŁÓW I DEMONÓW http://co-slychac.pl/archiwum-tresc.php?id=5224
Wspomniałem właśnie o tym – reakcja jest tylko jeżeli jakieś dzieło jest popularne. Tylko według mnie walka z fikcją, choć oczywistym jest, że popkultura może teraz kształtować postawy, prowadzona jak dyskusja akademicka jest dla mnie strzałem w stopę. Wspomniałeś „Ostatnie kuszenie Chrystusa”. Czy to jest książka antykatolicka? Czy jej przeczytanie spowoduje, że ludzie odwrócą się od kościoła? Nie sądzę x 2. I podobnie jest z Brownem. Mówisz, że na fali popularności „Kodu” powychodziły różne rzeczy. Nie wiem, pewnie tak. Ale to walczmy z nimi, a nie z Brownem, którego jedyną „zasługą” jest stworzenie popularnego czytadła. Ja nie wiem nic o Opus Dei i jezeli jego członkowie opowiadają o tej organizacji jak o sekcie i nie mają racji to piętnujmy ich, a nie Browna, który nota bene poza szalonym mnichem wiele złego na Opus Dei nie napisał. Według mnie kultura całościowo jest dla ludzi myślących i jakkolwiek może kształtować postawy i to robi, to w kwestiach światopoglądowych jak np. kwestia wiary, czy ewentualnego odejścia od niej to nie wierzę, że jakiekolwiek dzieło popularne może o tym zadecydować. I wolałbym aby Kościół walczył z realnymi problemami, a nie zajmował się uprawianiem polityki i okultyzmem w HP (a w obu przypadkach byłem świadkiem licznych kazań na ten temat, więc to nie są moje wymysły).
Nawiedzonych osób nie brakuje. Zdziwiłbyś się, gdybym zaczęła opowiadać księgarskie anegdoty na temat sprzedawania „właściwych” książek. Moja ulubiona historia to pokłosie afery z propagowaniem satanizmu w podręcznikach do języka polskiego. Dziwi mnie takie podejście do sprawy, ale czasami nie warto wdawać się w dyskusję, bo ŻADEN argument nie trafi…
Jestem czytelnikiem, który najpierw poznał książkę „Święty Graal, święta krew”. Po przeczytaniu tej pracy „Kod…” już tak nie szokuje. Widać, jak wiele teorii Brown zaczerpnął z tej pracy…A lekturę „Kodu…” wspominam miło. Takie czytadło, z prostym patentem na hit. Co ciekawe, poza tą książką chyba tylko „Inferno” czytało mi się równie szybko i bezboleśnie. Taką literaturę traktować należy nie w kategoriach prawdy objawionej tylko jako rozrywkę. A że komuś leży na wątrobie to na czym autor zarabia kasę – trudno!! Lepiej zdać się na własny, zdrowy osąd 😉
Niestety. Ale uważam, że warto takie podejście krytykować w dyskursie publicznym, by takie sytuacje nie powtarzały się zbyt często.
W ogóle nie wyobrażam sobie tego, jak można traktować „Kod…” w kategorii prawdy objawionej o0 Czasem się zastanawiam, czy jakby autorzy tych tekstów zobaczyli na chodniku napis „czekolada”, to czy by go polizali…
Myślę, że w tym wypadku przepisem na bestseller był porządny research, ciekawi bohaterowie i dobry pomysł na główną intrygę. Próg wejścia jest niski, ale z drugiej strony nawet ktoś bardziej oczytany może się przy tej powieści dobrze bawić. Przynajmniej przy pierwszej lekturze.
Szymas, sorki, ale muszę się wciąć. I nie będzie to dla Ciebie miłe. Zacznę od tego, że krytykując krytyków „Kodu…”, sam dałeś się ponieść emocjom i wyszedłeś poza ramy recenzji w stopniu o wiele większym, niż ta książka na to zasługuje. No ale to już furda – jestem ostatnim, który chciałby piętnować łamanie gatunkowych schematów w jakiejkolwiek dziedzinie. Jeśli idzie o Kościół, to jego hierarchowie – chyba nie tylko w Polsce – niewątpliwie mają pewien problem z komunikacją ze współczesną kulturą, ale to nie jest jeszcze powód, żebyś poniżał arcybiskupa Wielgusa, nazywając go ironicznie „panem”. Nie jest to człowiek kryształowo czysty – i jego wypowiedzi o „Kodzie…” bynajmniej nie stanowią tu największego problemu – ale naprawdę… ugryź się czasem w język – zwłaszcza jeśli zarzucasz ludziom brak empatii. To a propos Twojego felietonu o znieczulicy. To raz.
A dwa… co do samej książki… ja się zgadzam, że to jest przede wszystkim czytadło, i to czytadło stosunkowo niezłe w swojej klasie. Myślę, że tego ogromnego znaczenia nadała jej przede wszystkim okołokościelna tematyka, która rzeczywiście jest wyjątkowo drażliwa – dużo bardziej niż jakieś sprawy z kosmitami itp. Tylko że fakt, iż coś jest wytworem popkultury, nie oznacza, że nie może przemycać pewnych idei, i że te idee nie powinny zostać poddane refleksji wykraczającej poza standardowy czysto rozrywkowy sposób obcowania z takimi utworami. Ja akurat uważam, że „Kod…” zawiera w sobie całkiem sporą dawkę ideologii New Age, a ponadto bardzo wyraźnie wpisuje się w charakterystyczny dla nowoczesnego antyteizmu nurt przeciwstawiania Chrystusa Kościołowi, kreując go na dobrego i postępowego, a Kościół na zły, staroświecki, reaktywny, pełen zwyrodnialców i zbrodniarzy. Nie jest to zresztą pierwszy tego rodzaju utwór Browna. Przed „Kodem…” były „Anioły i demony”, które nota bene przeszły praktycznie bez echa. To dwa.
A trzy… nawet kultura masowa może być wykorzystywana do walki ideologicznej i moim zdaniem „Kod…” stał się trochę takim narzędziem. Pamiętam, że jakoś równolegle z jego wydaniem w Polsce był spory szum wokół tzw. „Ewangelii Judasza” i ci sami co zawsze „przyjaciele” Kościoła zestawiali te dwa teksty – czy może w wypadku „Kodu…” raczej teorie, na których Brown się oparł – do wytoczenia tych samych co zawsze dział, że Kościół tchórzy przed własną ciemną historią etc. I naprawdę nie ma tu większego znaczenia, że tezy o dzieciach Jezusa były wyssane z palca i że w książce tym złym ostatecznie okazał się jakiś porypany milioner. Chyba nie muszę Ci tłumaczyć, jak działa zasada śniegowej kuli.
Nie wnikam, co przyświecało Brownowi podczas pisania. Może jest antyklerykałem, który postanowił zawalczyć z Kościołem za pomocą atrakcyjnej formy, a może po prostu uznał, że to dobrze wpłynie na marketing. Faktem jest, że zrobił się wokół tej książki szum i że sporo niesprawiedliwych pomyj wylało się przez niego zwłaszcza na Opus Dei, trudno więc się dziwić, że znaleźli się ludzie, którzy – może niekiedy nieudolnie, ale jednak – chcieli reagować. Zobacz, Ty zareagowałeś, kiedy wyrostek w autobusie szturchał starszą panią. No to może oni właśnie próbowali czegoś podobnego.
A reasumując: zarówno Twój podcast, jak i mój przydługi komentarz, udowadniają, że nawet po latach o „Kodzie…” nie da się jednak mówić wyłącznie w czysto popkulturowych ramach. Należy to chyba uznać za swoisty geniusz autora.
„Kodu Leonarda…” lata temu nie dokończyłem – bo mi go
gwizdnięto. Obejrzałem za to film i przeczytałem „Świety Grall…” spółki
Leight-Baigent-Lincoln. Właściwie książka tej trójki stanowi podstawę dla
„Kodu”, jest jak publikacja w stylu „Historia Średniowiecza” dla kogoś kto
potrzebuje uporządkowanych faktów aby stworzyć jakąś tam mniej lub bardziej
wiarygodna beletrystykę osadzona w realiach wiekow ciemnych. Bez niej Brown by swojego sensacyjnego
czytadła nie napisał. Nazwiska autorów nawet sprytnie przemycono do Kodu –
pewnie jako mrugniecie okiem, hold – zwal jak zwal. Ale…
Co ciekawe Trójca procesowała się z Brownem o plagiat (!)
jednak że uważali że piszą PRAWDE HISTORYCZNA (I TU JEST BLAD W PODCASTCIE, BO
KSIAZKA FORSUJE JAKO PRAWDE ROZNE KARKOLOMNE BAJANIA I STRASZNIE NACIAGA,
SPRZEDAJC NAM NAWET JAKO PRAWDE BAJANIA PEWNEGO FRANCUSKIEGO OSZUSTA), w
zwiazku z czym sad nie przychylil się do ich roszczen, twierdzac ze skoro tak,
to można tworzyc fikcje na podstawie faktow/opracowania naukowego.
Ciekawostka jest ze na fali popularnosci „Kodu” zaczely się pojawiac
rozne „Kody Kopernika”, „Kody Hitlera” itd.
No i masa literatury pogłębiającej to co napisała trojka Anglosasów.
A najlepsze w tym wszystkim jest to ze wiele osob zaczelo
interesowac się wlasna religia i historia.
(Pewnie troche za pozno na komentarz, ale dzis dopiero tego sluchalem).
Nie ma coś takiego jak zbyt późny komentarz 🙂 O tym procesie nawet słyszałem, ale zaskoczyłeś mnie tym, że oni swą historię promowali jako fakty. Czego to ludzie nie wymyślą…
Jeden z autorow nie dotrwal do konca procesu – serce mu nie wytrzymalo. Baigent kontynuuje swoje rewelacje. Lata temu czytalem jego „Archiwum Jezusa” (tytul oryginału totalnie inny) i tam w zasadzie kontynuuje swoje stanowisko, idac troszkę w klimaty new age…
No, ale zaczyna sie jak „Sensacje XX wieku” wiec przynajmniej zgrabnie napisane, choc śledztwo jakie rzekomo prowadzi… nie jest wiarygodne.
Tam jest duzo „smialych rewelacji” ale przy okazji rozgrzebywane sa tematy ktore sa zwyczajnie interesuajce i bardzo aktualne – takie jak korzenie religii i mechanizmy spoleczne, czyli to co wierzacy boja sie zglebiac, bo nagle sie okaze ze niewiele z tego co uznaja za fakty trzyma sie kupy.
Lepiej aby ludzie szaleli na punkcie Dana Browna niz tej Meyer (?) od wampirow. Tej mormonki na ktora moja biedna matka stracila tyle czasu przesluchujac po kilka razy wszystkie audiobooki jakie byly dostepne w Polszy, ogladajac dziesiatki razy te badziewne filmy, i wracajac don – ilekroc leci w tv. Niech bedzie przekleta.
Macie naprawde fajne podcasty.
Szkoda ze wiekszosc robi videoblogi o ksiazkach na YT, gdzie jest tylko talking head i machanie ksiazka przed kamera… albo co gorsza jakies challange czy insze inszosci. Robicie kawal dobrej roboty na tle tego wszystkiego. Swietnie sie was slucha. Jest temat, jest entuzjazm, jest merytorycznie.
Ciekawe, że mimo takiego zamętu z pierwszą książką się nie poddali. Tym bardziej, że o tych kolejnych to już zbyt wiele się nie mówiło.
Co do Browna, to ja go jakoś specjalnie nie krytykuję. Ot, przygodowo-sensacyjne czytadło. Meyer nic nie czytałem mimo, że w sumie to cały czas mnie kusi sprawdzić.
I dzięki bardzo za pochwały 🙂 Staramy się. Polecamy zawsze eksplorację całej bazy, bo trochę już tego nagraliśmy 😉 Sami na YT się raczej nie pchamy. Nie dość, że poza Żarłokiem mamy raczej radiową urodę, to jeszcze byśmy musieli się zmierzyć z nowym medium.