Seria Poltergeist

Przy­wy­kło się narze­kać na „współ­cze­sną” ten­den­cję do robie­nia sequ­eli i rema­ke­ów, zapo­mi­na­jąc, że świat fil­mo­we­go hor­ro­ru w zasa­dzie od zawsze stoi tasiem­co­wy­mi pro­duk­cja­mi. Nie­któ­re giną w mro­kach nie­pa­mię­ci, inne mimo upły­wu lat nadal potra­fią prze­stra­szyć. Sta­cja TCM zaser­wo­wa­ła nam w ostat­ni week­end prze­gląd serii „Duch”, co skło­ni­ło mnie do powro­tu do Cuesta Ver­de i spraw­dze­nia jak wypa­da seria po latach.

W 1982 roku poja­wił się pierw­szy „Duch” („Polter­ge­ist”), któ­ry dał począ­tek fil­mo­wej try­lo­gii i miej­skiej legen­dzie Hol­ly­wo­od o klą­twie ota­cza­ją­cej pro­duk­cję. Film powstał według pomy­słu i współ­sce­na­riu­sza Ste­phe­na Spiel­ber­ga, a za kame­rą sta­nął świet­nie zna­ny fanom hor­ro­ru Tobe Hooper. Zesta­wie­nie tych nazwisk wyda­je się cie­ka­we i nie­ty­po­we, szcze­gól­nie jak przyj­rzy­my się bli­żej opo­wie­ści i kli­ma­to­wi fil­mu. Po pro­stu każ­dy kto spo­dzie­wa się dusz­ne­go kli­ma­tu „Tek­sań­skiej masa­kry piłą mecha­nicz­ną” sro­dze się zawie­dzie, bo nad całym fil­mem uno­si się wyraź­ny duch Spiel­ber­ga. Do tego stop­nia, że ja oglą­da­jąc film zasta­na­wiam się, czy wybór Hoope­ra na reży­se­ra nie był tyl­ko mar­ke­tin­go­wym wybie­giem pro­du­cen­tów mają­cym na celu uszczk­nie­cie coś z legen­dy jego gło­śne­go debiutu.

Ale zapę­dzi­łem się w dygre­sje, więc pokrót­ce przy­bli­żę fabu­łę fil­mu. Rodzi­na Fre­eling spro­wa­dza się na uro­cze (dla ame­ry­ka­nów, mnie zawsze takie osie­dla prze­ra­ża­ją) kali­for­nij­skie osie­dle Cuesta Ver­de. Pew­nej nocy naj­młod­sza w rodzi­nie Carol Anne (rewe­la­cyj­na Heather O’Rourke, któ­ra jest jed­ną z dwój­ki akto­rów prze­wi­ja­ją­cych się przez całą try­lo­gię) zaczy­na się wpa­try­wać w tele­wi­zor, któ­ry nada­je już tyl­ko szum. Nagle oświad­cza „Oni tu są”, co sta­no­wi zapo­wiedź hor­ro­ru jaki sta­nie się wkrót­ce udzia­łem wszyst­kich domowników.

Jak widzi­cie fabu­ła nie grze­szy spe­cjal­ną ory­gi­nal­no­ścią, ale Spiel­berg wie jak opo­wia­dać wcią­ga­ją­ce i napa­ko­wa­ne wyda­rze­nia­mi opo­wie­ści i nie ina­czej jest tym razem. Powiem szcze­rze, ja jestem wiel­kim fanem tego fil­mu. Mimo, że to tak napraw­dę (z resz­tą jak cała seria) w zasa­dzie hor­ror nie­mal­że fami­lij­ny, twór­cy potra­fią zain­sce­ni­zo­wać dosko­na­łe i zapa­da­ją­ce w pamięć sce­ny. Jak z pozo­ru banal­na, a jak­że kli­ma­tycz­na sce­na z krze­sła­mi, jak sce­na przy­go­to­wa­nia kanap­ki, czy cho­ciaż­by „Oni tu są”. Ile­kroć widzę małą Carol Anne przed tym tele­wi­zo­rem mam ciar­ki na ple­cach, a jako dzie­ciak wyłą­cza­łem tele­wi­zor jak tyl­ko zoba­czy­łem na ekra­nie szu­my. Efek­ty spe­cjal­ne, za któ­re „Duch” otrzy­mał nomi­na­cję do Oska­ra, w tej chwi­li dość moc­no trą­cą mysz­ką, ale ze wzglę­du na spo­sób ich wyko­na­nia (to jesz­cze cza­sy przed kom­pu­te­ro­we) nadal potra­fią zainteresować.

Jako, że „Duch” odniósł ogrom­ny komer­cyj­ny suk­ces, kwe­stia kon­ty­nu­acji nie budzi­ła wąt­pli­wo­ści i w 1986 roku poja­wił się „Duch II – Dru­ga stro­na”, za któ­re­go sce­na­riusz odpo­wia­da­li współ­au­to­rzy pierw­szej opo­wie­ści. W dru­gim fil­mie wra­ca­my do rodzi­ny Fre­eling, któ­ra w rok po wyda­rze­niach w Cuesta Ver­de pró­bu­je się upo­rać z prze­ży­tą trau­mą. I tak, nadal nie mają tele­wi­zo­ra. Od duchów jed­nak nie łatwo uciec, i oka­zu­je się, że demo­nicz­ny pastor Kane sto­ją­cy na ich cze­le zlo­ka­li­zo­wał Carol Anne i spró­bu­je znów ją pochwy­cić. Na pla­nie spo­tka­ła się cała ory­gi­nal­na obsa­da (z wyjąt­kiem Domi­ni­que Dun­nem któ­ra gra­ła naj­star­szą sio­strę i zosta­ła zamor­do­wa­na w 1982 roku), a film roz­wi­ja wąt­ki z poprzed­niej czę­ści, wpro­wa­dza­jąc przede wszyst­kim na sce­nę postać Kane’a. W porów­na­niu do poprzed­ni­ka, część dru­ga wypa­da mam wra­że­nie dużo bar­dziej kame­ral­nie, pró­bu­jąc budo­wać kli­mat zagro­że­nia nie­co inny­mi środ­ka­mi. Nie­ste­ty mam wra­że­nie, że dla tego fil­mu czas nie był już tak łaska­wy. Ma nadal nie­zły kli­mat i parę świet­nych scen (abso­lut­nie mistrzow­ska sce­na z apa­ra­tem den­ty­stycz­nym, albo sce­na z tequ­ilą), ale twór­ców zawio­dło tro­chę wyczu­cie tem­pa opo­wie­ści, przez co film momen­ta­mi się dłuży.

Mimo, że kon­ty­nu­acja nie powtó­rzy­ła suk­ce­su ory­gi­nal­ne­go „Ducha” jej dobre wyni­ki zaowo­co­wa­ły domknię­ciem try­lo­gii w 1988 roku fil­mem „Duch III”. Z ory­gi­nal­nej eki­py osta­ła się tyl­ko Heather O’Rourke gra­ją­ca Carol Ann oraz Zelda Rubin­ste­in gra­ją­ca nie­zmien­nie medium – Tan­gi­nę, a nowi twór­cy zde­cy­do­wa­li się na dość ryzy­kow­ny ruch. Prze­nie­śli Carol Ann z przed­mieść do rodzi­ny, któ­ra miesz­ka w nowo­cze­snym wie­żow­cu w Chi­ca­go. Mówię, że ruch był ryzy­kow­ny, bo dość moc­no odci­nał się od poprzed­nich dwóch czę­ści, ale w peł­ni się to opła­ci­ło. W mojej oce­nie domknie­cie try­lo­gii wypa­da napraw­dę dobrze, co zawdzię­cza­my świet­nej obsa­dzie, z Heather O’Rourke, któ­ra nadal potra­fi zmro­zić krew w żyłach na cze­le oraz bar­dzo pomy­sło­we­mu roz­wią­za­niu kwe­stii poja­wia­nia się duchów, do cze­go wyko­rzy­sta­no mróz i lustra. „Duch III” ład­nie zamy­ka głów­ny wątek i mimo upły­wu lat nadal bawi.

Seria „Duch” (a szcze­gól­nie kon­ty­nu­acje) jest chy­ba dość zapo­mnia­na i bar­dziej koja­rzo­na jest z „klą­twy” niż z samych fil­mów. O „klą­twie” zro­bi­ło się gło­śno kie­dy kil­ka osób zwią­za­nych z pro­duk­cją zmar­ło w tra­gicz­nych oko­licz­no­ściach, jak wspo­mnia­na Domi­ni­que Dun­ne, czy przede wszyst­kim nie­od­ża­ło­wa­na Heather O’Rourke, któ­ra sta­no­wi­ła wizy­tów­kę serii. Chy­ba miej­ska legen­da spo­wo­do­wa­ła, że o serii mówi się dziś głów­nie w tym kon­tek­ście zapo­mi­na­jąc, że cała try­lo­gia to napraw­dę porząd­ny kawał kina. Ja szcze­gól­nie pole­cam pierw­szą i ostat­nią odsło­nę, ale całość napraw­dę trzy­ma nie­zły poziom i mimo upły­wu lat potra­fi dostar­czyć porząd­nej por­cji roz­ryw­ki. Roz­ryw­ki, bo tak jak wspo­mnia­łem „Duch” to dla mnie hor­ror fami­lij­ny, ide­al­ny do wspól­ne­go oglą­da­nia z dzie­cia­ka­mi. Szcze­gól­nie jeże­li za dużo prze­sia­du­ją przed telewizorem.

Tekst uka­zał się pier­wot­nie na Jerry’s Tales. Sko­men­tuj pod pier­wot­nym postem!

Michał Rakowicz

Redaktor Carpe Noctem i współtwórca Konglomeratu podcastowego. Miłośnik horroru, kryminału i fantastyki w niemal każdej postaci, nieustannie walczący z pokusą dokupienia kolejnej książki i komiksu do systematycznie puchnącej kolekcji.