Przegląd Końca Świata. tom 1: FEED

Mimo pozy­tyw­nych opi­nii na temat „Prze­glą­du koń­ca świa­ta” dłu­go zwle­ka­łem z naby­ciem pierw­sze­go tomu z cyklu „News­flash” Miry Grant. Z jed­ne­go powo­du – tema­ty­ki zom­bie. Muszę bowiem się do cze­goś przy­znać. Jestem wiel­kim fanem „Nocy…” i „Świ­tu Żywych Tru­pów” Rome­ro, ale mimo moje­go uwiel­bie­nia dla tych fil­mów nie jestem fanem zom­bie, któ­re uwa­żam za naj­mniej cie­ka­we i mają­ce naj­mniej do zaofe­ro­wa­nia z kla­sycz­nych hor­ro­ro­wych mon­strów. Co wię­cej, nie wiem skąd współ­cze­sna moda na zom­bie, któ­re jak moż­na odnieść wra­że­nie są w tej chwi­li dosłow­nie wszę­dzie. Od razu przy­znam się do cze­goś jesz­cze – zwle­ka­nie to był bar­dzo duży błąd, bo daw­na nie bawi­łem się przy lek­tu­rze tak dobrze jak przy „Prze­glą­dzie koń­ca świata”.

A klu­czem do tego oka­zał się być fakt, że Mira Grant wyko­rzy­sta­ła zom­bie zale­d­wie jako tło. Oddaj­my na chwi­lę głos jed­nej z głów­nej boha­te­rek, któ­rą jest Geo­r­gia Mason.

„Zom­bie są tutaj i nigdzie się nie wybie­ra­ją, ale nie są tema­tem. Byli przez jed­no gorą­ce, okrop­ne lat na począt­ku wie­ku, ale teraz są tyl­ko kolej­nym ele­men­tem kra­jo­bra­zu. Ode­gra­li swo­ją rolę – zmie­ni­li świat. Abso­lut­nie wszystko.”

A wszyst­ko zaczę­ło się w 2014 roku. Dzię­ki postę­po­wi medy­cy­ny, ludz­kość prze­sta­ła mieć pro­ble­my z rakiem oraz prze­zię­bie­niem. Nie­ste­ty wystą­pi­ły skut­ki ubocz­ne i oku­pio­no to epi­de­mią żywych tru­pów. Teraz mamy rok 2040. Epi­de­mii nie uda­ło się wyle­czyć, ale nauczo­no się funk­cjo­no­wać i żyć z cie­niem zom­bie w tle. Rodzeń­stwo Geo­r­gia i Shaun Mason oraz ich przy­ja­ciół­ka Geo­r­get­te Meis­so­nier two­rzą­cy eki­pę blog­ge­rów, sta­ją przed ogrom­ną szan­są zawo­do­wą. Dosta­ją się bowiem do szta­bu dzien­ni­kar­skie­go Sena­to­ra Ryma­na, któ­ry ma spo­re szan­se na wybór na sta­no­wi­sko Pre­zy­den­ta Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Wkrót­ce kam­pa­nia sena­to­ra zaczy­na się bory­kać z róż­ny­mi pro­ble­ma­mi, a eki­pa „Prze­glą­du koń­ca świa­ta” wpa­da na trop poli­tycz­ne­go spisku.

Samo otwar­cie mnie nie powa­li­ło, a uciecz­ka przed zom­bie trą­ci­ła mi tanio­chą rodem z „Resi­dent Evil”. Ale nie daj­cie się zwieźć tym hor­ro­ro­wym począt­kiem, bo „Feed” to przede wszyst­kim pre­cy­zyj­nie popro­wa­dzo­ny i wcią­ga­ją­cy poli­tycz­ny dresz­czo­wiec, poru­sza­ją­cy tak­że kwe­stię odpo­wie­dzial­no­ści mediów. Siłą książ­ki jest fan­ta­stycz­nie skon­stru­owa­ny świat przed­sta­wio­ny. W więk­szo­ści przy­pad­ków obser­wu­je­my epi­de­mię zom­bie w roz­kwi­cie. W tym przy­pad­ku moż­na mówić o swo­istej lite­ra­tu­rze post-apo­ka­litp­tycz­nej. Mirze Grant uda­ło się stwo­rzyć kom­plek­so­wy, dogłęb­nie prze­my­śla­ny i w 100% wia­ry­god­ny świat. I widać to począw­szy od testów na obec­ność wiru­sa (któ­rych licz­ba na stro­nach książ­ki prze­kra­cza chy­ba cyfrę z trze­ma zera­mi), poprzez kon­cep­cję sys­te­mu praw­ne­go, a skoń­czyw­szy na wizji świa­ta mediów po apo­ka­lip­sie. Moż­na odnieść wra­że­nie, że autor­ka pomy­śla­ła o wszystkim.

Sama opo­wieść tak­że zasłu­gu­je na uzna­nie. Nie jest to moż­ne odkry­wa­nie przy­sło­wio­wej Ame­ry­ki, ale intry­ga poli­tycz­no-sen­sa­cyj­na pro­wa­dzo­na jest bar­dzo spraw­nie, mknie od jed­ne­go zwro­tu akcji do dru­gie­go i do tego nie­sie za sobą spo­ry ładu­nek emo­cjo­nal­ny. Całość dzien­ni­kar­skie­go śledz­twa i rosną­ce poczu­cie zagro­że­nia przy­po­mi­na­ją zaś takie kla­sy­ki gatun­ku jak „Wszy­scy ludzie pre­zy­den­ta”. Gwa­ran­tu­ję, że od pew­ne­go momen­tu trud­no od powie­ści się ode­rwać i nawet może nie­co zbyt hol­ly­wo­odz­ki finał nie psu­je dobre­go wrażenia.

Ale tak jak wcze­śniej wspo­mnia­łem wątek poli­tycz­ny to nie wszyst­ko. „Prze­gląd koń­ca świa­ta” to tak­że powieść o sile mediów (to dzię­ki nie­za­leż­nym mediom w dużej mie­rze uda­ło się opa­no­wać epi­de­mię zom­bie) i mediach jako takich. Ci, któ­rzy otwo­rzy­li sze­ro­ko oczy na moją wzmian­kę o fil­mie Ala­na J. Paku­ły niech się prze­sad­nie nie dzi­wią. W obu przy­pad­kach jeste­śmy świad­ka­mi dzien­ni­kar­skie­go śledz­twa pro­wa­dzo­ne­go na prze­kór oto­cze­niu i ludziom Wła­dzy. Śledz­twa pro­wa­dzo­ne­go w imię odpo­wie­dzial­no­ści mediów, w imię praw­dy i z poczu­ciem misji. Powiem Wam, że moim zda­niem powieść mło­dej ame­ry­kan­ki powin­na być obo­wiąz­ko­wą lek­tu­rą na stu­diach dzien­ni­kar­skich. Żyje­my pod dyk­tan­do new­sów, któ­rych trwa­łość w Inter­ne­cie to cza­sem kil­ka minut. Jeste­śmy zale­wa­ni poto­pem infor­ma­cji. Nie­ste­ty co raz trud­niej o war­to­ścio­we dzien­ni­kar­stwo z praw­dzi­we­go zda­rze­nia. O pisa­nie, jak to uję­to w powie­ści, aby praw­da wyszła na jaw, a ludzie nauczy­li się myśleć. Chciał­bym żeby dzien­ni­ka­rze nie trak­to­wa­li czy­tel­ni­ków jak idio­tów i sta­ra­li się dociec sed­na zda­rzeń, a nie tyl­ko szu­ka­li chwy­tli­we­go new­sa. I o tym tak­że jest ta książka.

„Prze­gląd koń­ca świa­ta” to dla mnie naj­więk­sze pozy­tyw­ne zasko­cze­nie ostat­nich mie­się­cy. Wcią­ga­ją­ca i gra­ją­ca na emo­cjach opo­wieść, w fan­ta­stycz­nie wykre­owa­nym post-apo­ka­lip­tycz­nym świe­cie i do tego poru­sza­ją­ca bar­dzo intry­gu­ją­ce tema­ty. Czy moż­na chcieć wię­cej od powie­ści popu­lar­nej? Ja z nie­cier­pli­wo­ścią cze­kam na kolej­ne tomy i mam nadzie­ję, że wydaw­nic­two SQN, któ­re­mu zawdzię­cza­my spro­wa­dze­nie „Feed” na pol­ski rynek nie da mi dłu­go czekać.

Tekst uka­zał się pier­wot­nie na Jerry’s Tales. Sko­men­tuj pod pier­wot­nym postem!

Michał Rakowicz

Redaktor Carpe Noctem i współtwórca Konglomeratu podcastowego. Miłośnik horroru, kryminału i fantastyki w niemal każdej postaci, nieustannie walczący z pokusą dokupienia kolejnej książki i komiksu do systematycznie puchnącej kolekcji.