Golem

Pierw­sza, wyda­na w Pol­sce w 2011 roku, powieść Edward Lee czy­li „Suk­kub” odnio­sła spo­ry suk­ces. Idąc za cio­sem wydaw­nic­two Repli­ka zapla­no­wa­ło na 2012 rok aż dwie pre­mie­ry – „Ludzi z bagien” oraz „Gole­ma”. Odnio­słem wra­że­nie, że „Ludzie z bagien” podzie­li fanów pol­skie­go debiu­tu Lee. Pod­nio­sły się gło­sy o nad­mier­nej roz­wle­kło­ści, o nazbyt kry­mi­nal­no-oby­cza­jo­wym wąt­ku oraz licz­nych podo­bień­stwa pomię­dzy powie­ścia­mi. Wszyst­ko to zna­la­zło odbi­cie w oba­wach o jakość „Gole­ma”. W moim jed­nak przy­pad­ku, o czym z resz­tą wcze­śniej pisa­łem, „Ludzie z bagien” przy­pa­dli do gustu i tyl­ko zwięk­szy­li ape­tyt na naj­now­sze dzie­ło Edwar­da Lee.

„Golem” miał swo­ją pol­ską pre­mie­rę na kon­wen­cie Polcon we Wro­cła­wiu, a Wydaw­nic­two Repli­ka ura­czy­ło fanów gro­zy w Pol­sce wyda­rze­niem dość bez­pre­ce­den­so­wym i autor oso­bi­ście uświet­nił pre­mie­rę. Dodat­ko­wo duże bra­wa nale­żą się za pomy­sło­wą pro­mo­cję zwią­za­ną z wizy­tą Edwar­da Lee. Otóż przed kon­wen­tem moż­na było zamó­wić dowol­ną jego powieść ze sper­so­na­li­zo­wa­nym auto­gra­fem. I to w cenie nor­mal­nej książ­ki. Jako, że nie dano było mi dotrzeć na Polcon, dzię­ki wspo­mnia­nej akcji mój egzem­plarz „Gole­ma” zdo­bi tako­wy wpis. Mała rzecz a cieszy.

„Golem”, to w prze­ci­wień­stwie do wcze­śniej wyda­nych u nas powie­ści, jed­na z now­szych ksią­żek Edwar­da Lee (z 2009 roku) i w zasa­dzie już od pro­lo­gu widać pew­ne zmia­ny, cofa­my się bowiem aż do 1880 roku. Tra­fia­my na paro­wiec wio­zą­cy do miej­sco­wo­ści Lowen­sport mię­dzy inny­mi becz­ki z gli­ną z Wełta­wy. Towar, któ­ry już wkrót­ce sta­nie się przy­czy­ną poważ­nych pro­ble­mów. Pro­log jest moc­ny i wcią­ga­ją­cy, ale co muszę z lek­ką kon­ster­na­cją stwier­dzić wyda­rze­nia w nim opi­sa­ne nie do koń­ca mają odzwier­cie­dle­nie w dal­szej czę­ści powie­ści. Akcja prze­no­si się do współ­cze­sno­ści, gdzie dwo­je świe­żo posta­wio­nych na nogi życio­wych roz­bit­ków przy­jeż­dża do nowo zaku­pio­ne­go domu w Lowen­sport. Domu, któ­ry nale­żał kie­dyś do żydow­skie­go zało­ży­cie­la mia­sta. Nie wie­dzą, że wkrót­ce przyj­dzie im się zmie­rzyć z niewyobrażalnym…

Dla pola­ków mam wra­że­nie fabu­ła powie­ści może być w dużej mie­rze do prze­wi­dze­nia już po samym tytu­le i pro­lo­gu. Każ­dy zna prze­cież legen­dy o Gole­mie z Pra­gi oży­wio­nym żydow­ską magią. Pozo­sta­je więc pyta­nie na ile Edward Lee będzie potra­fił nas zasko­czyć i jak wypad­nie legen­da prze­fil­tro­wa­na przez jego este­ty­kę. W zasa­dzie cały czas czuć rękę auto­ra i to zarów­no w kon­struk­cji powie­ści jak i boha­te­rów (znów mamy duet(y) nihi­li­stycz­nych psy­cho­li i pro­ta­go­ni­stów muszą­cych się zmie­rzyć z nie­zna­nym, ale mam wra­że­nie, że wszyst­kie posta­cie dra­ma­tu – któ­rych jest napraw­dę spo­ro – bar­dzo cie­ka­wie zosta­ły zary­so­wa­ne). Oczy­wi­ście fani hor­ro­ru znaj­dą tutaj zde­cy­do­wa­nie coś dla sie­bie, bo poziom bru­tal­no­ści i dewia­cji tutaj zapre­zen­to­wa­nych prze­bi­ja momen­ta­mi nawet „Suk­ku­ba”. Mi bar­dzo spodo­bał się pomysł (i wyko­na­nie!) pro­wa­dze­nia rów­no­le­gle tak napraw­dę dwóch histo­rii, tej z 1880 roku i tej obec­nej, obu spo­ty­ka­ją­cych się dopie­ro w fina­le. Fina­le, któ­ry uspo­ka­jam tych narze­ka­ją­cych na wtór­ność zakoń­cze­nia „Ludzi z bagien”, nie jest może wiel­kim zasko­cze­niem, ale spraw­dza się bar­dzo dobrze.

Pozo­sta­je pyta­nie czy war­to się­gnąć po „Gole­ma”? Moim zda­niem jak naj­bar­dziej tak, ale śpie­szę uprze­dzić fanów pol­skie­go debiu­tu. Nie ocze­kuj­cie rewo­lu­cji i kolej­ne­go prze­su­wa­nia gra­nic. Po lek­tu­rze trze­ciej powie­ści Lee ja nadal jestem bar­dzo zado­wo­lo­ny, ale mam co raz moc­niej­sze prze­ko­na­nie, że tak rewe­la­cyj­ny debiut jak „Suk­kub” na dłuż­szą metę może Edwar­do­wi Lee tro­chę szko­dzić. Poja­wi się wie­le gło­sów, że książ­ka jest ok., ale to nie to samo. I bar­dzo dobrze. Z mojej per­spek­ty­wy Edward Lee może żało­wać, że nie zała­pał się na hor­ro­ro­wy bum spod zna­ku Phan­tom Pres­su i Ambe­ra. Dziś był­by w Pol­sce pew­nie rów­nie popu­lar­ny jak Master­ton. Dla­cze­go? Bo bazu­jąc w oce­nie na jego trzech powie­ściach mogę śmia­ło stwier­dzić, że to świet­ny pisarz hor­ro­rów kla­sy B. Z uni­kal­nym sty­lem opo­wia­da­nia histo­rii, cie­ka­wy­mi pomy­sła­mi i zami­ło­wa­niem do per­wer­syj­ne­go sek­su i maka­bry. Aż szko­da, że Repli­ka nie zde­cy­do­wa­ła się wydać „Gole­ma”, któ­ry ma prze­cież zale­d­wie 300 stron, w mniej­szym for­ma­cie. Ja bym go widział jako świet­ny począ­tek nowej serii hor­ro­ro­wych czy­ta­deł. Zatem, czy war­to? Jeże­li szu­ka­cie dobre­go hor­ro­ru kla­sy B, śmia­ło się­gnij­cie po „Gole­ma”. Ja bawi­łem się świet­nie i już cze­kam na jego kolej­ną powieść.

Tekst uka­zał się pier­wot­nie na Jerry’s Tales. Sko­men­tuj pod pier­wot­nym postem!

Michał Rakowicz

Redaktor Carpe Noctem i współtwórca Konglomeratu podcastowego. Miłośnik horroru, kryminału i fantastyki w niemal każdej postaci, nieustannie walczący z pokusą dokupienia kolejnej książki i komiksu do systematycznie puchnącej kolekcji.