Bollywood Horror III – Raat
Nie będę ukrywał, że oceniając film po okładce, miałem co do ostatniego z horrorów poważne obawy. Rozwiały się one po części kiedy zorientowałem się, że to wczesny film Ram Gopal Varmy, czyli scenarzysty i reżysera „Bhoot”. A mając w pamięci, że oba poprzednie bollywoodzkie horrory okazały się bardzo pozytywnym zaskoczeniem postanowiłem bez zwłoki sprawdzić także „Raat”.
„Raat” z 1992 roku opowiada historię indyjskiej rodziny, która przeprowadziła się do nowej willi, w której krótko po przeprowadzce zaczynają się dziać dziwne rzeczy, skupiające się wokół starszej córki Mimi… Jak widzicie, tak pobieżny opis wykazuje znaczną zbieżność z poprzednimi filmami. Na szczęście w dużej mierze to tylko pozory, bo „Raat” oferuje nam sporo więcej. Już od pierwszej sekwencji widać rękę Ram Gopal Varmy, począwszy od świetnej pracy kamery (znów „chodzącej” za bohaterami niczym jakaś demoniczna siła), a na umiejętnym budowaniu napięcia skończywszy. No i podobnie jak w przypadku „Bhoot” zostajemy uraczeni planszą informującą ograniczeniach wiekowych filmu jako zbyt strasznego.
Napisałem, że „Raat” oferuje sporo więcej, choć pod wieloma względami to horror nietypowy i mocno skupiający się na bohaterach i niemalże obyczajowym ich sportretowaniu. Reżyserowi (i scenarzyście w jednej osobie) udała się jednak nie lada sztuka i w ramach sportretowania indyjskiej nastolatki udało mu się stworzyć niezwykle gęsty i sugestywny klimat. Doskonała jest już otwierająca scena, w której obserwujemy przyjazd samotnej nastolatki do małej wioski. Wioska okazuje się być kompletnie wyludniona, a dziewczyna szybko orientuje się, że jest ścigana przez tajemniczą siłę. Gdy zostaje już niemalże pochwycona budzi się. Brzmi to w dość wyświechtany sposób, ale połączenie pracy kamery z klimatyczną muzyką powoduje, że naprawdę szybko zostajemy wciągnięci w opowieść.
Opowieść, która przez bardzo długi czas gra z widzem i jego przyzwyczajeniami tocząc się niejako dwutorowo. Mamy tu bowiem wątek domostwa skrywającego jakieś tajemnice (celowo unikam słowa „nawiedzonego”) oraz wątek Mimi, która ma niepokojące sny na jawie oraz senne koszmary. Sztuką jest to, że niemalże do końca filmu widz jest trzymany w niepewności i klimat zagrożenia rośnie z minuty na minutę. Czy dom jest nawiedzony? Co się dzieje z Mimi? Czy to tylko nadwrażliwość nastolatki zakochanej po raz pierwszy w życiu, czy może jest to zwiastun poważniejszych problemów?
Gdyby twórcy utrzymali poziom do samego końca uznałbym ten film za naprawdę doskonałe dzieło. Niestety końcówka jest mocno konwencjonalna i efekciarska, a gęsta atmosfera zastąpiona jest bardziej standardowym zestawem straszących sztuczek. Na szczęście jest to zawód z tych na zasadzie „mogło być rewelacyjnie, a jest tylko bardzo dobrze”, który nie popsuł mi mojego ogólnego dobrego wrażenia. „Raat” to drugi film Ram Gopal Varmy jaki widziałem i dzieło, które bardzo zachęca do bliższego przyjrzenia się temu twórcy. Widać, że ma on pomysł na kino zarówno pod względem wizualno-formalnym, jak i fabularnym. I to pomysł, który naprawdę się nieźle sprawdza.
Trzeci film i trzecie pozytywne zaskoczenie. Okazuje się, że bollywoodzkie (czy może indyjskie) kino jest chyba niesłusznie zupełnie pomijane przez zachodnich dystrybutorów. Mają tam intrygujących twórców i potrafią tworzyć nie tylko trzy godzinne „musicale”, ale także naprawdę interesujące kino gatunkowe. Może po trzech filmach to zbyt daleko idący wniosek, a dla niektórych wręcz herezja, ale jak dla mnie pod wieloma względami bollywoodzkie horrory okazały się lepsze od ich bardziej znanych kuzynów z kraju kwitnącej wiśni. Zatem pozostaje mi zachęcić Was do poszukiwania bollywoodzkiego kina grozy. Specyficznego, egzotycznego, ale bardzo smakowitego.
Tekst ukazał się pierwotnie na Jerry’s Tales. Skomentuj pod pierwotnym postem!