Batman – nowości komiksowe
Batman ma w Polsce zdecydowanie swoje 5 minut. Na ekranach kin nadal gości „Mroczny Rycerz powstaje”, a tymczasem wydawnictwo Egmont zaserwowało nam w krótkim czasie kilka bardzo interesujących premier. W ramach serii „Obrazy grozy” ukazał się „Joker”, zaś na dniach ukazały się aż trzy albumy: „Najlepsze opowieści”, „Nawiedzony Rycerz” oraz wznowienie legendarnego „Powrotu Mrocznego Rycerza”. Szczęśliwym trafem udało mi się zapoznać z trzema z czterech premier Egmontu i nie żałuję ani minuty spędzonej w Gotham.
„Joker” z 2011, roku duetu Brian Azzarello, Lee Bermejo to opowieść dość nietypowa jak na Batmanowskie uniwersum. Zgodnie z tytułem, głównym bohaterem opowieści jest bowiem Nemezis Batmana – Joker. Historia zaczynająca się od słów „Nie znam szczegółów… Nadal nie wiem dlaczego, ale tak było… Jokera wypisano z Azylu Arkham…” to opowieść o Jokerze, który po długiej nieobecności, odzyskuje utracone w przestępczym świecie Gotham wpływy. Widać, że komiks powstał niedawno. Podejrzewam, że między innymi dzięki wpływom Nolanowskiej („realistycznej”) koncepcji Batmana śledzimy opowieść utrzymaną w konwencji mrocznego kryminału. Mamy okazję spotkać cały szereg barwnych postaci, znanych świetnie fanom Batmana i śledzić (autodestrukcyjne?) ruchy Jokera, które doprowadzają do finałowej konfrontacji z Mrocznym Rycerzem. Historia ma swoje wzloty (początek!) i upadki, ale sam finał i spuentowanie całości uważam za bardzo udane. Co więcej, na szczególne uznanie zasługuje strona graficzna przedsięwzięcia, za którą odpowiadali Lee Bermejo (min. „Bastion” na podstawie prozy Stephena Kinga), Mick Gray oraz Patricia Mulvihill. Rysunki utrzymane w realistycznej konwencji są pełne szczegółów, dosadne i drapieżne. Perfekcyjnie sprawdzają się jako integralna część opowieści snutej przez Azzarello. Bardzo dobry projekt, choć jego wydanie w ramach serii „Obrazy grozy”, obok takich tytułów jak „Jestem legendą”, czy „Hellraiser” wydaje mi się cokolwiek dziwne.
„Batman: Powrót Mrocznego Rycerza” Franka Millera z 1986 roku to po prostu żywa legenda i komiks uznawany za jeden z najważniejszych w historii Batmana. Komiks wielokrotnie dyskutowany i wychwalany, z którego pełnymi garściami czerpał także Christopher Nolan tworząc swoją trylogię. Ja osobiście z tą historią spotkałem się po raz pierwszy i mogę tylko powiedzieć, że sława tego albumu jest w pełni zasłużona. To zupełnie inna opowieść niż „Joker”. Widać to wyraźnie już po stronie graficznej (autorstwa Franka Millera, Klausa Jansona oraz Lynn Varley), która jest oszczędna (szczególnie jeżeli chodzi o kolorystykę) i daleka od realistycznej kreski Bermejo. Wydaje mi się, że dla współczesnego czytelnika (nie wyłączając mnie) przyjęta konwencja graficzna wymaga pewnego przystosowania. Nie dajcie się jednak zniechęcić. Snuta przez Millera historia to po prostu rewelacyjna opowieść, którą można analizować na wielu płaszczyznach.
Na pierwszym planie mamy podstarzałego Batmana, który po 10 latach nieobecności wraca aby znów zaprowadzić w Gotham porządek. Na drugim obserwujemy media i ich rolę w kreowaniu otaczającej rzeczywistości. Na plan trzeci wysuwa się establishment (burmistrz Gotham, komisarz Policji, Prezydent Stanów Zjednoczonych)… A to tylko wierzchołek góry lodowej. Scenariusz zamknięty na ponad 200 stronach to opowieść pełna niuansów (wielu pewnie bez znajomości historii komiksu w ogóle nie zauważyłem), wielowątkowa i zaskakująca (nadal nie mogę uwierzyć, że na kartach komiksu pojawia się między innymi TEN drugi ze stajni DC Comics). Można ją odczytywać na wielu płaszczyznach i jak w przypadku dzieł wybitnych każdy zwróci uwagę na coś innego. W ogólnym rozrachunku mi ten album przypomina inne wybitne dzieło – „Strażników” Alana Moore’a. Nie ważne jednak jak Wy odczytacie historię Millera. Warto się z nią zapoznać, bo mimo ponad 25 lat na karku to przykład naprawdę doskonałego komiksu.
„Batman” Nawiedzony Rycerz” – album zbierający trzy Halloweenowe opowieści autorstwa Jepha Loeb’a oraz Tima Sale’a to przykład Batmana jakiego lubię chyba najbardziej. Zebrane w albumie historie, jak wspomina w świetnym wstępie Archie Goodwin, powstały jako autonomiczne opowieści, które miały odkrywać nowe oblicze Batmana oraz jego otoczenia. Ze swojej strony dodam, że umieszczenie akcji w Halloween to zabieg perfekcyjny. Czy może być lepsze otoczenie dla Mrocznego Rycerza niż noc w której wspominamy zmarłych i konfrontujemy się ze swoim strachem?
W albumie zebrano trzy opowieści. „Strachy” w której Batman mierzy się z Jonathanem Cranem – Strachem na Wróble i w której przyjdzie mu poznać swoje największe lęki. W segmencie „Szaleństwo”, inspirowanym „Alicją w Krainie Czarów”, wrócimy do ważnych wydarzeń z dzieciństwa Bruce Wayne’a. W „Duchach”, inspirowanych „Opowieścią wigilijną” Dickensa, spotkanie z Pingwinem prowadzi do nieprzewidzianych konsekwencji… Dlaczego wspominam o tym, że takie komiksy lubię najbardziej? Każdy z tych krótkich tekstów opowiada świetną historię, która doskonale poszerza uniwersum Batmana i rzuca nowe światło na jego życie i działalność. Świetna kreska i doskonałe scenariusze to niekwestionowana siła tego albumu.
Różni autorzy, różne style, różne historie. Każda inna ale wszystkie co najmniej bardzo dobre, albo wręcz wybitne. Cieszę się niezmiernie, że mogłem się z nimi zapoznać i zachęcam Was do tego samego. Ze szczególnym uwzględnieniem albumów Millera oraz duetu Loeb/Sale. Ale muszę dorzucić łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Powiem otwarcie, że nie rozumiem polityki wydawniczej Egmontu. Z jednej strony wydawnictwo na każdym kroku narzeka na upadający rynek komiksu w Polsce, z drugiej strony zamiast zdecydować się na paperbackowe wydania komiksów, które mogłyby mieć ludzką cenę, decydują się na wydawanie niewielkich nakładów, ekskluzywnie wydanych albumów za pieniądze, które wydają mi się dość absurdalne. Chyba nie tędy droga. Kiedy uczyłem się komiksu na „Kajko i Kokosz”, czy „Thorgalu” twarda okładka i kredowy papier to była fikcja, ale albumy mimo wielokrotnego czytania nie ulegały jakoś zniszczeniu. Czy teraz nie możemy mieć więcej komiksów, w mniej ekskluzywnym wydaniu i niższej cenie?
Tekst ukazał się pierwotnie na Jerry’s Tales. Skomentuj pod pierwotnym postem!