Z archiwum X – sezon 10

Tekst uka­zał się pier­wot­nie na Pulpozaur.pl. Sko­men­tuj pod pier­wot­nym postem!

Michał „Jer­ry” Rako­wicz: Z archi­wum X wró­ci­ło po czter­na­stu latach na szkla­ne ekra­ny. Kie­dy tyl­ko usły­sza­łem o pla­no­wa­nym powro­cie seria­lu zaczę­ły mną tar­gać sprzecz­ne uczu­cia. Nie będę oszu­ki­wał i silił się w tym miej­scu na obiek­ty­wizm. Jestem zago­rza­łym fanem tej pro­duk­cji, wycho­wa­łem się na niej i nadal uwa­żam Z archi­wum X za mój serial nr 1. Z tego punk­tu widze­nia moja reak­cja była jed­no­znacz­na – cze­ka­łem na nowe odcin­ki jak dziec­ko na gwiazd­ko­we pre­zen­ty. Ale wewnętrz­ny cynik sączył jad. Bo czy przy­ję­ta for­mu­ła tele­wi­zyj­ne­go even­tu może się spraw­dzić? Czy poza nostal­gią i rado­ścią z oglą­da­nia naszych ulu­bio­nych boha­te­rów dosta­nie­my coś wię­cej? Czy w koń­cu serial, któ­ry usta­na­wiał nowe stan­dar­dy, nie popad­nie, w cza­sach tak dyna­micz­nie się zmie­nia­ją­cej i jako­ścio­wej tele­wi­zji, w auto­pa­ro­dię? Teraz, kie­dy emo­cje po fina­le już nie­co przy­ga­sły i patrzę nie­co chłod­niej­szym okiem na dzie­sią­ty sezon, muszę przy­znać, że choć bawi­łem się wyśmie­ni­cie i bar­dzo chciał­bym dal­szej kon­ty­nu­acji, to powrót pozo­sta­wił mnie z mie­sza­ny­mi uczuciami.

Mag­da „Cathia” Kozłow­ska: Mia­łam bar­dzo podob­nie jak Ty. Moje X‑Fajle to sean­se póź­no w nocy (bo tak wte­dy też pusz­cza­li póź­niej­sze sezo­ny) i potwor­ny strach przed zej­ściem do piw­ni­cy. Ten serial – jak mało co – był  w sta­nie spra­wić, że bałam się Ciem­no­ści i wszyst­kie­go, co się może w niej cza­ić. Dla mnie zawsze była to opo­wieść o nie­zna­nym, czymś, co kłę­bi się w mro­ku – tro­chę tak jak ze wcze­sny­mi powie­ścia­mi Kin­ga. Nie zno­si­łam głów­ne­go wąt­ku, spi­sko­wo-ufo­lo­gicz­ne­go mące­nia i wal­ki o rząd dusz – dla mnie siłą Z archi­wum X były wła­śnie kla­sycz­ne „potwo­ry tygo­dnia”. Wie­dząc, że nowy sezon ma liczyć sobie zale­d­wie sześć odcin­ków, szcze­rze bałam się, że głów­ny spi­sek zaj­mie to naj­bar­dziej poczyt­ne miejsce.

Fot. Fox

Michał: Tro­chę tak się sta­ło i prze­cho­dząc do wad i kon­tro­wer­syj­nych decy­zji, któ­re spo­wo­do­wa­ły poru­sze­nie wśród fanów, muszę się odnieść wła­śnie do mito­lo­gii Z archi­wum X. W prze­ci­wień­stwie do wie­lu widzów nie ode­bra­łem kolej­ne­go mie­sza­nia i zmian w mito­lo­gii jako policz­ka dla „sta­rych” fanów. Car­ter w trak­cie trwa­nia seria­lu wie­lo­krot­nie zmie­niał prze­cież pew­ne ele­men­ty, a czę­sto rze­czy, któ­re Mul­der, a za jego pośred­nic­twem tak­że my – widzo­wie, zaczy­na­li­śmy uwa­żać za pew­nik oka­zy­wa­ły się kolej­ną zasło­ną dym­ną i kolej­ną war­stwą spi­sku. Sam kie­ru­nek jaki obra­li twór­cy ogól­nie mi się podo­ba. Dobrze roz­gry­wa współ­cze­sne lęki zwią­za­ne z wąt­pli­wo­ścia­mi, czy napraw­dę za cenę bez­pie­czeń­stwa musi­my się jako spo­łe­czeń­stwo godzić na ogra­ni­cze­nia naszych swo­bód. A może jed­nak komuś zale­ży na naszej postę­pu­ją­cej para­noi? Dobrze rów­nież wypa­da sam motyw głów­ny, bo choć niby to nic nowe­go (kła­nia się choć­by Uto­pia) to ten wątek ład­nie wpa­so­wu­je się w sche­mat „pię­tro­wych kon­spi­ra­cji” zna­ny z wcze­śniej­szych sezonów.

Nie­ste­ty muszę jed­nak przy­znać, że wyko­na­nie jest dale­kie od ide­ału. Zawa­ży­ły na tym według mnie głów­nie dwie kwe­stie. Brak cza­su na spo­koj­ną pod­bu­do­wę tego wąt­ku, a co za tym idzie pój­ście w kie­run­ku zbyt dużej dosłow­no­ści i bez­po­śred­nio­ści, przy jed­no­cze­snym pozo­sta­wie­niu wie­lu pytań bez odpo­wie­dzi. Szcze­gól­nie może to iry­to­wać w ostat­nim odcin­ku, w któ­rym odnio­słem wra­że­nie, że fabu­łę, któ­ra powin­na być roz­pi­sa­na na pół sezo­nu mamy upchnię­tą w pół godzi­ny. To razi i zgrzy­ta. Z jed­nej stro­ny twór­cy wprost z ekra­nu tłu­ma­czą nam zawi­ło­ści nowe­go zagro­że­nia, a z dru­giej nie dosta­je­my żad­nych infor­ma­cji jaki jest cel Spi­skow­ców, kto tak napraw­dę za tym stoi, dla­cze­go ich plan został wcie­lo­ny w życie teraz. A to tyl­ko pod­sta­wo­we kwe­stie! Bo pytań bez odpo­wie­dzi poja­wia się tu napraw­dę dużo.

Cathia: Czy­tasz mi w myślach! Ja w ogó­le nie zakła­da­łam jakiej­kol­wiek cią­gło­ści głów­ne­go spi­sku, jako że takich fanów jak my – któ­rzy obej­rze­li wszyst­kie sezo­ny Archi­wum (choć cza­sem zgrzy­ta­jąc zęba­mi) – jest jed­nak nie­wie­lu. Było zatem jasne, że pew­ne kon­cep­cje się zmie­nią, ba, muszą się zmie­nić. Jed­nak pro­blem pole­ga, jak słusz­nie zauwa­ży­łeś, na czym innym. W poprzed­niej odsło­nie seria­lu Car­ter miał całe lata na pre­zen­ta­cje i ewen­tu­al­ne zmia­ny. Tutaj wszyst­ko dzie­je się za szyb­ko i serial bar­dzo na tym tra­ci. Tra­ci rów­nież na tym, że sześć odcin­ków to zbyt nie­wiel­ka „prób­ka” tego, co nasi agen­ci mogą zaofe­ro­wać i w efek­cie dosta­li­śmy taki sobie prze­gląd typo­wych odcin­ków, przy czym tak napraw­dę tyl­ko dwa mogę uznać za napraw­dę dobre. Resz­ta to zapy­cha­cze, któ­re owszem, są nor­mą seria­lo­wą, ale nie wte­dy, kie­dy mamy do dys­po­zy­cji zale­d­wie sześć godzin.

I mam jesz­cze inny pro­blem – nie do koń­ca kupu­ję nową Scul­ly, Gil­lian Ander­son roz­krę­ca się wyjąt­ko­wo powo­li i jest dla mnie sza­le­nie mało wiarygodna.

Fot. Fox

Michał: Co do Scul­ly to pozwo­lę się nie zgo­dzić, bo według mnie zarów­no wątek jej posta­ci, jak i sama Ander­son są moc­ną stro­ną dzie­sią­te­go sezo­nu. Ale à pro­pos tej nie­wiel­kiej prób­ki, to bez­po­śred­nio z tym zwią­za­ny jest tak­że inny poten­cjal­ny pro­blem, jaki wie­lu widzów może mieć z nowym sezo­nem. Tele­wi­zja przez ostat­nie lata wyko­na­ła bar­dzo duży skok jako­ścio­wy. A w przy­pad­ku Z archi­wum X, mimo że widać wyż­szy budżet niż przed laty, całość wyglą­da i od stro­ny este­ty­ki, ale tak­że pod kątem dia­lo­gów, zdjęć i pro­wa­dze­nia fabu­ły jak żyw­cem prze­nie­sio­na z lat 90. Dla­cze­go mówię, że to pro­blem „poten­cjal­ny”? Mi to nie prze­szka­dza, bo spra­wia wra­że­nie jak­by­śmy się w ogó­le z seria­lem nie roz­sta­li. Ale rozu­miem, że dla wie­lu widzów to będzie trud­ne do znie­sie­nia. Nowi, któ­rzy będą chcie­li spraw­dzić „o co tyle szu­mu” pew­nie się odbi­ją z hukiem, a wie­lu „sta­rych” widzów będzie zawie­dzio­nych, że nie dosta­li­śmy seria­lu 2.0, a „zwy­czaj­ną” kontynuację.

Cathia: Co, nie­ste­ty, może być gwoź­dziem do trum­ny Archi­wum. W dobie remake’ów, w dobie tego, że ludzie nie chcą doczy­tać nawet stresz­czeń poprzed­nich wyda­rzeń (spo­tka­łam się z obu­rzo­nym mono­lo­giem doty­czą­cym dziec­ka Mul­de­ra i Scul­ly i tego, dla­cze­go my tego nie widzi­my), to może być zbyt cięż­kie do stra­wie­nia. Mnie – podob­nie jak Tobie – bar­dzo się to podej­ście podoba.

Michał: Tak jak wspo­mnia­łem, pomi­mo tego, że dostrze­gam licz­ne wady tego sezo­nu, bawi­łem się wyśmie­ni­cie. Przede wszyst­kim dzię­ki bar­dzo zgrab­nie popro­wa­dzo­nej i dosko­na­le roze­gra­nej przez Ander­son i Ducho­vne­go rela­cji Scully/Mulder. Che­mia pomię­dzy tymi posta­cia­mi jest rewe­la­cyj­na, a twór­cy, któ­rzy prze­sa­dzi­li w wie­lu miej­scach z łopa­to­lo­gią, w tym przy­pad­ku dobrze roz­pi­sa­li poszcze­gól­ne wąt­ki z nimi zwią­za­ne. Depre­sję Mul­de­ra, odmie­nio­ną Scul­ly, ich wspól­ną prze­szłość i oczy­wi­ście kwe­stię ich syna, któ­ra była spo­iwem łączą­cym wszyst­kie odcin­ki tego sezo­nu. Widać było, że akto­rzy świet­nie się bawią i dają od sie­bie napraw­dę dużo, a to prze­kła­da­ło się na przy­jem­ność z sean­su. Zresz­tą z per­spek­ty­wy fana ten sezon ma mnó­stwo smacz­ków, powro­tów zna­nych posta­ci, wąt­ków i moty­wów, któ­re co i rusz wywo­łu­ją u widza szcze­ry uśmiech. Jeże­li doda­my do tego wie­le świet­nych scen (wizje Mul­de­ra z odcin­ka Baby­lon, wizje wspól­nej przy­szło­ści Mul­de­ra i Scul­ly z synem, nie­mal­że cały odci­nek trze­ci) oka­zu­je się, że serial napraw­dę potra­fi dostar­czyć spo­ro bez­pre­ten­sjo­nal­nej roz­ryw­ki. No i nie zapo­mi­naj­my, że oprócz odcin­ków mito­lo­gicz­nych dosta­je­my czte­ry odcin­ki mon­ster of the week, a przy­naj­mniej trzy z nich są według mnie na bar­dzo dobrym poziomie.

Cathia: Smacz­ków rze­czy­wi­ście dosta­tek, choć nie­któ­re uwa­żam za zde­cy­do­wa­nie prze­sa­dzo­ne – choć­by dzwo­nek Mul­de­ra, acz­kol­wiek jako fan Super­na­tu­ral powin­nam być ostat­nia, któ­ra rzu­ci kamie­niem. Zga­dzam się z Tobą, że ład­nie popro­wa­dzo­no rela­cje Mul­de­ra i Scul­ly, któ­re już nigdy nie będą tak pro­fe­sjo­nal­ne jak być powin­ny. Powro­ty ulu­bio­nych posta­ci bar­dzo cie­szą i mam szcze­rą nadzie­ję, że przyj­dzie nam jesz­cze zoba­czyć The Lone Gun­men ina­czej niż w małym wizyj­nym epi­zo­dzie – ja wiem, zgi­nę­li… Ale może sfa­bry­ko­wa­li swo­ją śmierć?

A jak Ci się podo­ba­ją agen­ci Ein­ste­in i Mil­ler? Ja zali­czy­ła­bym ich raczej do nie­wy­pa­łów, po pro­stu nie lubię powie­la­nia raz już wcie­lo­nych w życie pomy­słów. Ich podo­bień­stwo do Scul­ly i Mul­de­ra z pierw­szych odcin­ków jest aż nazbyt duże i nie, zupeł­nie mi to nie leży. Nie są jakoś nie­zbęd­ni w toku nar­ra­cji, moż­na było to roze­grać zupeł­nie ina­czej, choć – rzecz jasna – ten błysk w oku agent­ki Ein­ste­in, kie­dy nie­wy­ja­śnio­ne oka­zu­je się praw­dzi­we – przy­po­mi­na mi pierw­sze cud­ne cza­sy archi­wal­ne. Wola­ła­bym jed­nak, żeby młod­sze poko­le­nie znik­nę­ło w następ­nym sezonie.

Michał: Według mnie duet Einstein/Miller się spraw­dził, choć po pierw­sze obie posta­cie są dość moc­no prze­ry­so­wa­ne, a po dru­gie oni wypa­dli faj­nie głów­nie ze wzglę­du na dobre ich umo­co­wa­nie w kon­kret­nym odcin­ku. W Baby­lon to ich podo­bień­stwo do Mul­de­ra i Scul­ly słu­ży­ło humo­ry­stycz­nym ele­men­tom oraz gra­niu na wspo­mnia­nej przez Cie­bie nostal­gii. Jako sta­łej obsa­dy jed­nak ich nie widzę. Jeże­li w kon­ty­nu­acji mie­li­by­śmy oglą­dać znów mniej głów­nych boha­te­rów to niech twór­cy posta­ra­ją się o powrót Dog­get­ta. A, któ­ry odci­nek był Two­im ulu­bio­nym? Nie będę tu ory­gi­nal­ny i powiem, że moim fawo­ry­tem jest odci­nek trze­ci Mul­der and Scul­ly Meet the Were-Mon­ster napi­sa­ny przez czło­wie­ka odpo­wie­dzial­ne­go za parę moich ulu­bio­nych odcin­ków, czy­li Dari­na Mor­ga­na. Ten epi­zod ucho­dzi za kome­dio­wy, a ja, choć doce­niam świet­ny humor, dostrze­gam w nim spo­ro wię­cej. Dla mnie jako fana to taka praw­dzi­wa pereł­ka odna­le­zio­na po latach. Zabaw­na, świet­nie roz­gry­wa­ją­ca rela­cję Mulder/Scully, z faj­ny­mi nawią­za­nia­mi, a do tego z gorz­ką poin­tą, któ­ra win­du­je ten odci­nek w mych oczach jesz­cze o kil­ka klas wyżej. To zresz­tą pozwa­la sądzić, że gdy­by Vin­ce Gil­li­gan i Frank Spo­tnitz poja­wi­li się tak­że jako sce­na­rzy­ści, była­by szan­sa na jesz­cze lep­szy serial. Bo nie cza­ruj­my się, Car­ter – któ­re­go w tym sezo­nie dużo – do naj­wy­bit­niej­szych sce­na­rzy­stów nie należy.

Fot. Fox

Cathia: Nie­ste­ty nie, cho­ciaż u mnie pal­mę pierw­szeń­stwa dzier­żą rów­no­cze­śnie Mul­der and Scul­ly Meet the Were-Mon­ster oraz Baby­lon. Ten dru­gi to wła­śnie maj­stersz­tyk Car­te­ra, za takie odcin­ki poko­cha­łam ten serial. Nie daje łatwych odpo­wie­dzi, wła­ści­wie w ogó­le tych odpo­wie­dzi nie daje, a sta­wia tak wie­le pytań… Ide­al­ny odci­nek z potwo­rem tygo­dnia. To bar­dzo zgrab­ne połą­cze­nie pro­ble­mów współ­cze­snych z tym, co od począt­ku w Z archi­wum X się poja­wia­ło. Tak, to zde­cy­do­wa­nie było to, na co czekałam.

Michał: Jeże­li  miał­bym pod­su­mo­wać dzie­sią­ty sezon, to z per­spek­ty­wy fana oce­niam go dobrze. Całość ma spo­ro nie­do­cią­gnięć, któ­rych jed­nak według mnie uda­ło­by się unik­nąć przy for­mu­le 13 lub 22 odcin­ków. I choć ja te wady dostrze­gam, a wie­le rze­czy nie zagra­ło, to mi w żad­nym momen­cie nie przy­sło­ni­ło przy­jem­no­ści z sean­su. A powrót do seria­lu po latach dał mi napraw­dę spo­ro fraj­dy. Przy czym jesz­cze raz pod­kre­ślę, ja jestem napraw­dę dużym fanem i zasia­da­jąc przed tele­wi­zo­rem trze­ba pamię­tać, że nowy sezon Z archi­wum X to pod wie­lo­ma wzglę­da­mi pro­duk­cja nie­dzi­siej­sza czy nawet ana­chro­nicz­na. Zakła­dam, że to celo­we zagra­nie twór­ców, co nie ozna­cza wca­le, że przy­zwy­cza­je­ni do jako­ścio­wej tele­wi­zji spod zna­ku HBO czy BBC nowi widzo­wie będą rów­nie zado­wo­le­ni. Ja w każ­dym razie nabra­łem chęt­ki na powtór­kę seria­lu znów od począt­ku. I na kon­ty­nu­ację w posta­ci dłuż­szej, jede­na­stej serii. Zresz­tą po tym zakoń­cze­niu, któ­re otrzy­ma­li­śmy, innej opcji nie dopusz­czam. I trzy­mam kciu­ki, aby pomi­mo mie­sza­nych recen­zji FOX serial odnowiło.

Cathia: Mam tro­chę wąt­pli­wo­ści co do tego odno­wie­nia, bo jed­nak zupeł­nie ina­czej ludzie reagu­ją na trzy­na­sto– czy dwu­dzie­sto­dwu­od­cin­ko­wy sezon, a zupeł­nie ina­czej przy odcin­kach sze­ściu. Zanim się zorien­tu­ją, że coś tam jest, to się już koń­czy. Plus, rze­czy­wi­ście, uczu­cia są moc­no mie­sza­ne. Moje też. Powrót do piw­ni­cy „dwój­ki nie­po­żą­da­nych agen­tów FBI” przy­wo­ła­ło wspo­mnie­nia i to wspo­mnie­nia bar­dzo przy­jem­ne, jed­nak cze­goś mi zabra­kło. Tro­chę jak z menu degu­sta­cyj­nym w restau­ra­cji, może i było dobre, ale jakoś tak mało. Dodat­ko­wo, dla mnie kolej­ne zagma­twa­nie spi­sku i Chry­stus-Scul­ly na zakoń­cze­nie to nie jest to, co tygry­sy lubią naj­bar­dziej. W pew­nym momen­cie czło­wiek chce pozbie­rać wszyst­ko do kupy, tyl­ko nie może, bo nie ma pod­sta­wo­wych danych. Może się jed­nak oka­zać, że publicz­ność na to cze­ka, bo for­mu­ła się spraw­dza od lat i mam nadzie­ję, że jesz­cze raz usły­szę głos Palacza…

Michał Rakowicz

Redaktor Carpe Noctem i współtwórca Konglomeratu podcastowego. Miłośnik horroru, kryminału i fantastyki w niemal każdej postaci, nieustannie walczący z pokusą dokupienia kolejnej książki i komiksu do systematycznie puchnącej kolekcji.