Horror Klasy B

Tekst uka­zał się pier­wot­nie na Carpenoctem.pl Sko­men­tuj pod pier­wot­nym postem!

Nie ukry­wam, że sia­da­jąc do lek­tu­ry „Hor­ro­ru kla­sy B” ocze­ki­wa­nia mia­łem spo­re. Sam sko­rzy­sta­łem na hor­ro­ro­wym boomie z lat ’90 i nigdy nie kry­łem swo­jej sła­bo­ści do B‑klasowej lite­ra­tu­ry i kina. Mało tego, uwa­żam, że wie­le „dzieł” z tego wor­ka nadal bro­ni się bar­dzo dobrze, dostar­cza­jąc solid­nej roz­ryw­ki. Z dru­giej zaś stro­ny, Łukasz Radec­ki poka­zał już wcze­śniej, choć­by w autor­skim cyklu „Bóg, hor­ror, ojczy­zna”, czy ubie­gło­rocz­nym „Pra­daw­nym źle”, że nie tyl­ko czu­je kon­wen­cję, ale tak­że potra­fi w jej ramach stwo­rzyć coś napraw­dę inte­re­su­ją­ce­go. Z tym więk­szym bólem muszę powie­dzieć, że moim odczu­ciu teraz coś poszło nie tak.

Zbiór jest skon­stru­owa­ny w dość nie­ty­po­wy spo­sób, otrzy­mu­je­my bowiem swo­istą klam­rę w posta­ci roz­mo­wy paru kole­gów na temat B‑klasowego hor­ro­ru, przy oka­zji któ­rej bawią się oni w snu­cie pomy­słów na film z tego nur­tu. Pomy­słów, któ­re czy­tel­nik śle­dzi jako poszcze­gól­ne opo­wia­da­nia. Przy­znam, że zabieg wyglą­da cie­ka­wie, ale w prak­ty­ce wypa­da moc­no dys­ku­syj­nie, ale o tym za chwi­lę. Naj­pierw chciał­bym przejść do same­go mię­sa.

W sumie otrzy­mu­je­my dzie­sięć opo­wia­dań, ale fani Radec­kie­go z pew­no­ścią część z nich będą koja­rzyć. Oprócz tek­stów pre­mie­ro­wych, zosta­ły tu bowiem zebra­ne utwo­ry, któ­re wcze­śniej gdzieś już zaist­nia­ły –  w Inter­ne­cie, zagra­nicz­nych anto­lo­giach, czy jako słu­cho­wi­sko – a całość sta­no­wi, mam wra­że­nie, swo­isty prze­gląd tek­stów Radec­kie­go z ostat­nich lat. Nie wiem na ile zwią­za­ne jest to wła­śnie z hory­zon­tem cza­so­wym jaki zbiór obej­mu­je, albo pier­wot­nym miej­scem publi­ka­cji, ale czy­ta­jąc „Hor­ror kla­sy B” mia­łem momen­ta­mi wra­że­nie, że czy­tam pierw­sze lite­rac­kie pró­by, albo nie do koń­ca prze­re­da­go­wa­ny tekst. Tym samym poziom jest bar­dzo nie­rów­ny (i to zarów­no pomię­dzy poszcze­gól­ny­mi opo­wia­da­nia­mi, jak i w obrę­bie poszcze­gól­nych histo­rii), a ogól­nie nie zachwyca.

Jest kil­ka tek­stów, któ­re wyróż­nia­ją się zde­cy­do­wa­nie na plus, co jest o tyle cie­ka­we, że w przy­pad­ku każ­de­go z nich przy­na­leż­ność gatun­ko­wa dla hor­ro­ru kla­sy B wyda­je mi się być kon­tro­wer­syj­na. Opo­wia­da­nia te to „Ghost sto­ry”  (któ­re jest cał­kiem kli­ma­tycz­ną opo­wie­ścią o duchach), „Pro­fan” (czy­li hor­ror bożo­na­ro­dze­nio­wy peł­ną gębą) i przede wszyst­kim „Wade­ra” (któ­ra to histo­ria choć pro­sta, total­nie mnie kupi­ła). Z resz­tą opo­wia­dań mam pro­blem, bo część w ogó­le do mnie nie tra­fia – jak dość banal­na opo­wiast­ka o zom­bie „Pie­śni śmier­ci”, czy „Smak miło­ści”, któ­re może bro­ni­ło­by się, gdy­by nie po pro­stu fatal­ny twist na koniec. A w pozo­sta­łych faj­ny pomysł nie został do koń­ca wyko­rzy­sta­ny. Jak w waria­cji na temat ani­mal attack czy­li „Tadri­gar­dy”, gdzie kon­cept wyj­ścio­wy, choć wariac­ki, bar­dzo mi się spodo­bał, nato­miast finał roz­cza­ro­wał. Albo w „Jak za daw­nych cza­sów”, któ­re ma spo­ro faj­nych moty­wów i było­by jed­nym z naj­ja­śniej­szych punk­tów w zbio­rze, gdy­by nie nazbyt łopa­to­lo­gicz­ne nawią­za­nia do popkultury.

To jest zresz­tą jed­no z moich głów­nych zastrze­żeń, nie tyl­ko do tego opo­wia­da­nia, ale przede wszyst­kim do roz­dzia­łów spi­na­ją­cych nasz zbiór. Jak wspo­mnia­łem, grup­ka kum­pli roz­ma­wia w nich o hor­ro­rach. Cały czas prze­rzu­ca się aneg­dot­ka­mi, cie­ka­wost­ka­mi i opo­wie­ścia­mi. Poja­wia się mnó­stwo infor­ma­cji na temat fil­mów i ksią­żek, dywa­ga­cje na temat gatun­ko­wo­ści w hor­ro­rze, kon­wen­cji i oczy­wi­ście B‑klasowości. Jed­nak po pierw­sze jest to momen­ta­mi napi­sa­ne jak dla mnie (i to nawet uwzględ­nia­jąc, że to roz­mo­wa przy piwie) nazbyt poto­czy­stym języ­kiem. A po dru­gie, choć te dywa­ga­cje są inte­re­su­ją­ce (i jak podej­rze­wam dają nam uni­ka­to­wy wgląd w gust i upodo­ba­nia same­go auto­ra) to cza­sem po pro­stu nie mają szan­sy się roz­wi­nąć i wybrzmieć, bo giną w natło­ku kolej­nych, wymie­nio­nych dość mecha­nicz­nie tytu­łów. To zresz­tą samo w sobie też jest dość pro­ble­ma­tycz­ny zabieg, bo przez nagro­ma­dze­nie odnie­sień do innych dzieł czy­tel­nik, któ­ry nie jest moc­no w tema­cie, z dużym praw­do­po­do­bień­stwem się zgubi.

Ale napi­sa­łem, że cały zabieg pole­ga­ją­cy na pro­wa­dze­niu opo­wia­dań jako kolej­nych pomy­słów na film wypadł dys­ku­syj­nie i już mówię, o co mi cho­dzi. Chło­pa­ki bez­po­śred­nio po stresz­cze­niu danej kon­cep­cji na film zabie­ra­ją się do jej omó­wie­nia i w zasa­dzie w nie­mal każ­dym przy­pad­ku mie­sza­ją ją z bło­tem, wyty­ka­jąc głu­po­ty sce­na­riu­sza, brak logi­ki czy spój­no­ści. Efekt, jest momen­ta­mi dość sur­re­ali­stycz­ny, kie­dy po skoń­czo­nym opo­wia­da­niu („Satel­li­te 15”) pomy­śla­łem „nie­złe, ale po co tyle tych nazwisk w tak krót­kim tek­ście – tyl­ko się zgu­bi­łem”, a jeden z boha­te­rów zaraz pod­niósł ten sam zarzut. Nie wiem, co o tym myśleć, bo widać, że Radec­ki ma świa­do­mość licz­nych bra­ków w tych opo­wia­da­niach. Ba, sam je obna­ża, a mimo to zosta­ły one w takim kształ­cie, w jakim je widzi­my. I pro­szę tyl­ko mi się nie zasła­niać, że to prze­cież takie ma być bo to „B‑klasa”. Tego rodza­ju hor­ror nie musi być wca­le głu­pi (o czym zresz­tą nasi boha­te­ro­wie roz­ma­wia­ją), a gra z kon­wen­cją nie musi się wią­zać z powie­la­niem i uwy­pu­kle­niem naj­więk­szych jej mankamentów.

Narze­kam dużo, ale jest jed­na rzecz zde­cy­do­wa­nie god­na pochwa­ły. Wyda­nie. Ofi­cy­na Wydaw­ni­cza Lite­rat, któ­ra zapre­zen­to­wa­ła nam ten zbiór, opa­trzy­ła go świet­ną okład­ką, a do tego każ­de opo­wia­da­nie dosta­ło wła­sną gra­fi­kę tytu­ło­wą. I wypa­da to bar­dzo dobrze. Jak wspo­mnia­łem nie­daw­no w recen­zji „Powro­tu”, ilu­stra­cje w książ­kach to coś, cze­go mi bra­ku­je. Mam nadzie­ję, że czę­ściej będzie­my w tak miły spo­sób zaskakiwani.

Nie będę ukry­wał, że „Hor­ror kla­sy B” mnie roz­cza­ro­wał. Spo­dzie­wa­łem się po pro­stu wię­cej i liczy­łem na nie­co bar­dziej wyszu­ka­ną zaba­wę z kon­wen­cją. Nie­ste­ty w takim kształ­cie zbiór zado­wo­li raczej tyl­ko naj­bar­dziej zago­rza­łych fanów lite­rac­kiej B‑klasy i naj­wier­niej­szych fanów auto­ra. Z tego co czy­ta­łem, Radec­ki pla­nu­je porzu­cić opo­wia­da­nia na rzecz powie­ści. Trzy z nich są zresz­tą zapo­wie­dzia­ne na ten rok. I miło­śni­kom jego pro­zy chy­ba radził­bym pocze­kać na pierw­szą z nich, czy­li jego kolej­ny duet z Rober­tem Cichow­la­sem, „Mia­stecz­ko”, a „Hor­ror kla­sy B” sobie darować.

Michał Rakowicz

Redaktor Carpe Noctem i współtwórca Konglomeratu podcastowego. Miłośnik horroru, kryminału i fantastyki w niemal każdej postaci, nieustannie walczący z pokusą dokupienia kolejnej książki i komiksu do systematycznie puchnącej kolekcji.