Upiorna noc Halloween

Zbli­ża się Dzień Wszyst­kich Świę­tych i Dzień Zadusz­ny, dni w pol­skiej tra­dy­cji poświę­co­ne zadu­mie nad śmier­tel­no­ścią i skła­nia­ją­ce do reflek­sji. Tra­dy­cji, któ­ra co raz śmie­lej wypie­ra­na jest przez ame­ry­kań­skie Hal­lo­we­en. Świę­to o zupeł­nie innej wymo­wie, świę­to stra­chów i stra­sze­nia, ale utrzy­ma­ne w dale­ko lżej­szej i zaba­wo­wej kon­wen­cji. Ja oso­bi­ście Hal­lo­we­en w ame­ry­kań­skim sty­lu nie lubię i nie ogar­niam, ale dla każ­de­go fana hor­ro­ru dzień ten sta­no­wi wyśmie­ni­ty pre­tekst do pro­mo­cji ulu­bio­ne­go gatun­ku. Ja na jutrzej­szy wie­czór pole­cam „Upior­ną noc Halloween”.

„Upior­na noc Hal­lo­we­en” z 2007 roku to autor­ski pro­jekt Miche­ala Dougher­ty i roz­wi­nię­cie pomy­słu z krót­ko­me­tra­żów­ki „Season’s Gre­etings”. Film to dość uni­ka­to­wy jak na realia współ­cze­sne­go hor­ro­ru z kil­ku wzglę­dów. To fil­mo­wa anto­lo­gia otwar­cie nawią­zu­ją­ca do takich pro­duk­cji jak „Opo­wie­ści z kryp­ty” i gro­szo­wych komik­sów gro­zy z lat 50-tych. Dougher­ty pod­szedł jed­nak do tema­tu w intry­gu­ją­cy spo­sób, ser­wu­jąc nam zamiast osob­nych histo­rii, czte­ry prze­pla­ta­ją­ce się opo­wie­ści spię­te klam­rą w posta­ci Hal­lo­we­eno­wej nocy i tajem­ni­cze­go demo­na (?) Sama. Zabieg pro­sty, ale spraw­dza­ją­cy się zna­ko­mi­cie. Dzię­ki takie­mu podej­ściu może­my zaob­ser­wo­wać pew­ne wyda­rze­nia z dwóch punk­tów widze­nia, ale jeże­li do prze­pla­ta­ją­cych się wyda­rzeń doda­my zasto­so­wa­ne prze­sko­ki cza­so­we, to w pierw­szych minu­tach sean­su może Was ogar­nąć lek­kie uczu­cie zagu­bie­nia. Nie oba­wiaj­cie się jed­nak, im bli­żej fina­łu, tym wię­cej kloc­ków zaczy­na wska­ki­wać na swo­je miejsce.

Hor­ror to nie­ty­po­wy tak­że ze wzglę­du na dość sta­ro­świec­kie podej­ście do tema­tu. Tra­dy­cyj­ne efek­ty spe­cjal­ne zamiast kom­pu­te­ro­wych, umie­jęt­ne budo­wa­nie napię­cia zamiast regu­lar­nych „jump sce­nes” i przede wszyst­kim sama opo­wieść, któ­ra jako żywa przy­po­mi­na mi histo­rie opo­wia­da­ne kie­dyś przy ogni­skach. Co cie­ka­we, bazu­jąc na dość pro­stych pomy­słach i naszych przy­zwy­cza­je­niach Dougherty’emu uda­je się nie lada sztu­ka zasko­cze­nia i prze­stra­sze­nia widza. Ja od daw­na na żad­nym hor­ro­rze tak wyśmie­ni­cie się nie bawiłem.

Zde­cy­do­wa­nie „Trick ‘r tre­at” jako hor­ror (i to nie tyl­ko oko­licz­no­ścio­wy) wypa­da po pro­stu zna­ko­mi­cie. Twór­com uda­ło się per­fek­cyj­nie spor­tre­to­wać sza­leń­stwo Hal­lo­we­eno­wej nocy i wie­le tra­dy­cji z tym wie­czo­rem zwią­za­nych. Opo­wieść jest inte­re­su­ją­ca, zabaw­na i strasz­na, a co naj­waż­niej­sze pro­wa­dzi nas do satys­fak­cjo­nu­ją­ce­go fina­łu. Do tego wszyst­kie czte­ry czę­ści skła­do­we są na wyjąt­ko­wo wyrów­na­nym pozio­mie (choć za samą sty­li­za­cję histo­ria „Czer­wo­ne­go kap­tur­ka” ma u mnie naj­więk­szy plus), a Dougher­ty wykre­ował nie­zwy­kle intry­gu­ją­cą postać Hal­lo­we­eno­we­go demo­na Sama. Sama, któ­re­go postać zaczę­ła żyć wła­snym życiem. Film cały czas jest do kupie­nia za nie­wiel­kie pie­nią­dze, w bar­dzo dobrym i peł­nym dodat­ków pol­skim wyda­niu. Macie jesz­cze tro­chę cza­su, więc kup­cie dvd i zabierz­cie się za seans. Tyl­ko koniecz­nie pamię­taj­cie aby zapa­lić lampion…

Hal­lo­we­eno­we bonusy:

Wię­cej Sama 

Season’s Gre­etings, czy­li debiut Sama 

Man­do pole­ca “Upior­ną noc Hal­lo­we­en” 

Tekst uka­zał się pier­wot­nie na Jerry’s Tales. Sko­men­tuj pod pier­wot­nym postem!

Michał Rakowicz

Redaktor Carpe Noctem i współtwórca Konglomeratu podcastowego. Miłośnik horroru, kryminału i fantastyki w niemal każdej postaci, nieustannie walczący z pokusą dokupienia kolejnej książki i komiksu do systematycznie puchnącej kolekcji.