Obcy 4: Przebudzenie

Jeże­li „Obcy” Fin­che­ra był dla fanów zasko­cze­niem, to na wieść o czwar­tej czę­ści musie­li być w nie lada szo­ku. Bądź co bądź wyda­wa­ło się, że zakoń­cze­nie poprzed­nie­go fil­mu dość sku­tecz­nie eli­mi­no­wa­ło moż­li­wość kon­ty­nu­acji. A do tego reży­se­rię powie­rzo­no zna­ne­mu z „Deli­ca­te­sen” oraz „Mia­sta zagi­nio­nych dzie­ci” Jean-Pier­re Jeu­net, czy­li twór­cy o bar­dzo spe­cy­ficz­nym sty­lu, zarów­no opo­wia­da­nia histo­rii jak i sty­lu wizu­al­nym (za któ­ry odpo­wia­da jego współ­pra­cow­nik Marc Caro). Zaś za sce­na­riusz odpo­wia­dał nie kto inny a Joss Whe­don. Czy ten duet spraw­dził się w star­ciu z legen­dar­nym Obcym?

Zda­nia są podzie­lo­ne chy­ba jesz­cze bar­dziej niż przy poprzed­nicz­ce, za co odpo­wia­da w mojej oce­nie chy­ba głów­nie zakoń­cze­nie (dość moc­no kry­ty­ko­wa­ne przez wie­lu). Moim zda­niem pomysł wyj­ścio­wy jest wyśmie­ni­ty, choć trze­ba przy­znać, że dość moc­no kar­ko­łom­ny. 200 lat po wyda­rze­niach na Fury 161 woj­sko­wi naukow­cy pra­cu­ją nad pozy­ska­niem obce­go z cia­ła sklo­no­wa­nej Ripley (to chy­ba śred­nio moż­li­we nawet w teo­rii, ale co tam). Plan się uda­je i na świat przy­cho­dzi nowa Kró­lo­wa, a jako „efekt ubocz­ny” powra­ca Ellen Ripley. Oczy­wi­ście nie trze­ba dłu­go cze­kać aż Obcy poka­że pazury…

To co rzu­ca się w oczy w nowym „Obcym” to stro­na wizu­al­na fil­mu oraz duża gru­pa akto­rów zna­na z wcze­śniej­szych fil­mów Jeu­net z Domi­ni­qem Pinion i Ronem Pearl­ma­nem na cze­le. Każ­dy kto widział „Mia­sto zagi­nio­nych dzie­ci” poczu­je się tutaj jak w domu, ale taki styl nie każ­de­mu musi odpo­wia­dać. Oprócz stro­ny wizu­al­nej znów notu­je­my tro­chę inną kon­wen­cję fil­mu. Mamy tutaj sza­lo­nych naukow­ców klo­nu­ją­cych obce­go (kapi­tal­nie wariac­ka sce­na w któ­rej Dr. Gedi­man wyśmie­ni­cie gra­ny przez Bra­da Douri­fa „cału­je” obce­go) oraz barw­ną eki­pę „kosmicz­nych pira­tów” któ­ra wraz ze zmar­twych­wsta­łą Ripley pró­bu­je się ich wytwo­rom prze­ciw­sta­wić. Jak dla mnie „Obcy 4” to swe­go rodza­ju kino przygodowe.

Dodat­ko­wo Joss Whe­don zna­ny z dobre­go pió­ra wpro­wa­dził, bodaj po raz pierw­szy w serii, ele­men­ty humo­ry­stycz­ne, któ­re trze­ba przy­znać wypa­da­ją bar­dzo dobrze. Uwiel­biam sekwen­cję w któ­rej naukow­cy mówią Ripley o tym jak skoń­czy­ła kor­po­ra­cja Wey­land-Yuta­ni („Prze­jął ją Wal-Mart”). Bawi mnie nie­zmier­nie, że kom­pu­ter pokła­do­wy to „Ojciec” (w każ­dym innym fil­mie s‑f, łącz­nie z pierw­szym „Obcym” to prze­cież „Mat­ka”). A takich dow­cip­nych kwe­stii jest więcej.

Ale ostat­nia część sagi to nie tyl­ko humor, ale tak­że wie­le innych dosko­na­łych scen. Świet­nie wypa­da sekwen­cja na boisku do koszy­ków­ki kie­dy mamy oka­zję poznać „Nową” Ripley. Dosko­na­le pre­zen­tu­je się frag­ment pod­wod­ny oraz jego roz­wi­nię­cie z pułap­kom obcych. Do tego duet Jeunet/Whedon sta­wia pyta­nia o toż­sa­mość Ripley i Obce­go mie­sza­jąc cechy mię­dzy­ga­tun­ko­we, co znaj­du­je odzwier­cie­dle­nie w kon­tro­wer­syj­nym fina­le, a mamy prze­cież jesz­cze kolej­ne­go andro­ida z wła­sny­mi problemami…

Zde­cy­do­wa­nie „Obcy 4” to nadal świet­ne kino. Nowa eki­pa nada­ła serii zupeł­nie inny ton i pchnę­ła ją na zupeł­nie inne tory niż w poprzed­nich fil­mach. Czy to źle? Moim zda­niem abso­lut­nie nie. To nadal peł­no­krwi­sta opo­wieść o Obcym, po pro­stu prze­fil­tro­wa­na przez wraż­li­wość bar­dzo cha­rak­te­ry­stycz­nych twór­ców. Dla orto­dok­syj­nych fanów, szcze­gól­nie pierw­szych dwóch czę­ści, „Wskrze­sze­nie” (pol­ski tytuł „Prze­bu­dze­nie” jest dość nie­for­tun­ny) może być fil­mem cięż­ko­straw­nym. Ale w swo­jej kon­wen­cji to bar­dzo dobre kino roz­ryw­ko­we, nie uni­ka­ją­ce sta­wia­nia paru trud­nych pytań.

Tekst uka­zał się pier­wot­nie na Jerry’s Tales. Sko­men­tuj pod pier­wot­nym postem!

Michał Rakowicz

Redaktor Carpe Noctem i współtwórca Konglomeratu podcastowego. Miłośnik horroru, kryminału i fantastyki w niemal każdej postaci, nieustannie walczący z pokusą dokupienia kolejnej książki i komiksu do systematycznie puchnącej kolekcji.