Mikrowyprawy w wielkim mieście

Wypo­czy­nek koja­rzy się nam z koniecz­no­ścią wzię­cia urlo­pu i wyjaz­dem na kil­ka dni z mia­sta, gdzieś dale­ko. Tym­cza­sem Łukasz Dłu­go­wski, dzien­ni­karz i zapa­lo­ny podróż­nik, któ­ry sam o sobie mówi, że jest „uza­leż­nio­ny od miejsc nie­po­pu­lar­nych i wyzwań”, odkry­wa przed nami, że… moż­na wypo­cząć w środ­ku tygo­dnia, nawet w samym cen­trum wiel­kie­go mia­sta! Zre­se­to­wać umysł i odprę­żyć cia­ło w kil­ka godzin tak, żeby się poczuć jak po dłuż­szych waka­cjach. I nie potrze­ba w tym celu ani wiel­kich pie­nię­dzy, ani spe­cjal­nych umie­jęt­no­ści. Naj­czę­ściej wystar­czy tyl­ko chęć prze­ży­cia cze­goś nowe­go i kil­ka dro­bia­zgów, jak latar­ka, zapał­ki, wygod­na odzież, śpiwór.

Mini­su­rvi­val to coś, co może upra­wiać każ­dy. W każ­dym wiel­kim mie­ście w Pol­sce, jak Kra­ków, War­sza­wa, Poznań, Kato­wi­ce, Wro­cław, Łódź czy Trój­mia­sto znaj­dzie­my miej­sca, któ­re mimo ota­cza­ją­cej je cywi­li­za­cji nadal urze­ka­ją nie­ska­la­ną przy­ro­dą. Są dosłow­nie na wycią­gnię­cie ręki, albo napraw­dę nie­da­le­ko, góra godzi­nę dro­gi od roga­tek. Po co więc urzą­dzać wiel­ką wypra­wę w poszu­ki­wa­niu akwe­nu, sko­ro na desce zwa­nej SUP (od ang. stand up pad­dle, wio­sło­wa­nie na sto­ją­co) może­my prze­miesz­czać się rze­ką prze­pły­wa­ją­cą przez nasze mia­sto? Ustoi na niej każ­dy, nawet dziec­ko. A ile będzie przy tym dosko­na­łej zabawy!

Jeśli jeste­śmy zapra­co­wa­ni i prze­mę­cze­ni, i za nic nie może­my wziąć ani dnia wol­ne­go, to noc­leg w ruinach sta­re­go zam­ku nie tyl­ko sta­nie się oka­zją do prze­ży­cia wspa­nia­łej przy­go­dy, ale będzie natych­mia­sto­wym rese­tem dla nasze­go orga­ni­zmu. A spa­nie na pomo­ście? Pod gwiaz­da­mi? Noc i pobud­ka w takim miej­scu, zamiast we wła­snej miej­skiej, dusz­nej sypial­ni to daw­ka tle­nu war­ta mili­ny. A nie kosz­tu­je… nic.

Książ­ka zawie­ra prak­tycz­ne wska­zów­ki do każ­dej wypra­wy, takie jak kosz­ty i spis potrzeb­nych rze­czy, spo­sób dotar­cia na miej­sce i czas, któ­ry nale­ży na nią poświę­cić. A tak­że mnó­stwo rad i uwag – czę­sto nie­zwy­kle zabaw­nych – od auto­ra, któ­ry każ­dą z tych wypraw oso­bi­ście prze­te­sto­wał. Już samo jej prze­czy­ta­nie sta­nie się relak­sem, a wygod­ny for­mat pozwo­li zabrać ją ze sobą wszę­dzie – bo napraw­dę war­to to zrobić.

Łukasz Skura

Kiedyś SKura, dzisiaj już Żarłok - pożera filmy, książki, płyty a przede wszystkim testuje dobre i złe żarcie na ŻTV. W wolnych chwilach katuje ludzi swoją niestrawną gitarą.